poniedziałek, 27 października 2014

018 : "deja vu"

-O, Dawid. Cóż za miłe spotkanie. - każde jego słowo było przesiąknięte sarkazmem. Abyście zrozumieli sytuację - to Kacper. Ten sam który proponował brudną robotę dla Darii, ten który niszczył mi życie. Tak - to on. - Co tam, laleczko? - Zapytał patrząc się na jej ciało, jeśli wiecie co mam na myśli. Daria spojrzała na niego z obrzydzeniem kurczowo trzymając się mojej ręki.
-Nie nazywaj mnie tak. - Zdołała z siebie wydusić. Kiedy zastała go oszołomionego rozluźniła swój uścisk na mnie i pewniej stanęła. - Laleczko? Myślę że stać Cię na coś bardziej oryginalniejszego. A nawiasem mówiąc, z kim mam przyjemność? - Ironicznie odpowiedziała uśmiechając się z wywyższeniem. Moja dziewczynka.
-Jestem Kacper. - Wyciągnął w jej stronę rękę, na co ona spojrzała z obrzydzeniem, po czym wywróciła oczami i odsunęła się. - Nie wywracaj na mnie oczami, szmato. - Powiedział z uśmiechem.
-Jak mnie nazwałeś? - Powiedziała z podniesioną brwią, zawsze tak robiła gdy była zdenerwowana. Już miałem coś powiedzieć i zbliżałem się w jego stronę, jednak ona mnie przytrzymała i podeszła bliżej tak, że mógł poczuć jej oddech na sobie. - No słucham.
-Nazwałem Cię szmatą. Sama powiedziałaś, że chcesz coś oryginalniejszego. - Zarechotał. Nie wytrzymałem zbliżając się do niego na niebezpieczną odległość patrząc na niego z czystym obrzydzeniem. Jego wzrok tryskał pogardą i triumfem. Niedoczekanie.
-Słuchaj. Odpierdol się od niej, jeśli życie Ci miłe. - powiedziałem ze zdenerwowaniem wyczuwalnym w moim głosie. Byłem tak ostro wkurzony że powstrzymywałem się aby nie zedrzeć uśmiechu z jego twarzy.
-Pamiętasz Nasz układ? No więc właśnie. Wiesz co to znaczy.
-W woli ścisłości.. - Zrobiłem przerwę aby przeskanował moje słowa. - To był Twój układ, nie mój. Nie brałem w nim udziału - Pewnie powiedziałem, Daria cały czas stała i wsłuchiwała się w to co mówimy. Było mi tak jakoś dziwnie.
-Ale pewnie pamiętasz słowo w słowo, o czym była rozmowa. Michalik pewnie nie będzie zado....
-ZAMKNIJ SIĘ! - Krzyknąłem wreszcie. Było we mnie tyle negatywnej energii że po prostu wymierzyłem mu cios prosto w twarz. Zachwiał się, ale nie upadł. Był gotowy mi oddać, ale złość na jego twarzy i najprawdopodobniej grymas zastąpił uśmiech. Wyciągnął swój telefon, chwilę w nim poszperał i wyciągnął go w stronę  dziewczyny.
-Obejrzyj do końca. - Powiedział spokojnie, jak gdyby nic. Sam z ciekawości zerknąłem. Kurwa. To ja na imprezie, z laską od tego Michalika.. Pamiętacie? Karolina dała mi to jako zadanie żeby się ode mnie odpierdoliła. Nie chciałem żeby to oglądała, ale siedziałem cicho. Coś we mnie pękło, coś puściło. Nie wiem, może mi się wydaje. Ona tylko stała i wpatrywała się ślepo w ekran. Jej twarz nie wyrażała niczego. Pustkę. Filmik się skończył, a ona nadal ślepo wpatrywała się w zgaszony już ekran. Chciała się rozpłakać, lecz nie zrobiła tego. Wiedziałem to.
-Wypierdalajcie. - Powiedziała.
-CO? - Powiedzieliśmy oboje w tym samym momencie.
-Powiedziałam, że macie spierdalać, już! - Krzyknęła, a my wyszliśmy.
Bez żadnych wyjaśnień. Tak po prostu ją zostawiłem.

Daria's POV

Po obejrzeniu tego filmiku wszystko straciło sens. Po jego zakończeniu nadal ślepo wpatrywałam się w ciemny wyświetlacz. Miałam ochotę uklęknąć i po prostu rozpłakać się jak mała gówniara, którą z pewnością nie byłam. Poczułam się jak szmata, szczerze mówiąc. Jak nic nie warta rzecz.
-Wypierdalajcie. - Wyrzuciłam to z siebie. Nie chciałam widzieć tego Karola, czy Kacpra czy jak ten idiota się nazywał. A tym bardziej Dawida. ZNOWU TO KURWA ZROBIŁ. Znowu mnie zdradził. Jak on mógł?
-CO? - Powiedzieli obaj niemalże równocześnie.
-Powiedziałam, że macie spierdalać. JUŻ! - Wrzasnęłam a oni jak za zaklęciem, wyszli. Zostawiając mnie. Nagle coś mną poruszyło. Oparłam się o drzwi i zsunęłam się po nich.
-Ja kurwa pierdolę takie życie. To nie dla mnie. Mogłam umrzeć przez tego raka. Pierdolona chemia. Pierdoleni lekarze. Pierdolony Dawid. Pierdoleni wszyscy. - Powiedziałam i rozpłakałam się tak, jakby miało nie być jutra. Jakby życie miało się skończyć, Bo w sumie moje już sensu nie ma. Pamiętam co zawsze mi pomagało. Twitter. Tam ludzie byli dla mnie życzliwi. Nie ujawniałam się kim jestem, a oni wiedzieli wszystko. Postanowiłam że ponownie tam wejdę. Załamana i ze spuszczoną głową weszłam na górę. Zniechęcona do wszystkiego usiadłam do laptopa. Wpisałam w wyszukiwarkę "Twitter" a ikonka ptaka momentalnie się pojawiła. Kiedyś codziennie tam bywałam. Wszystko się zmieniło. No cóż. Zalogowałam się a tam pełno powiadomień. Jak zawsze zresztą. Dużo było wiadomości co się ze mną dzieje, dlaczego tak długo nie byłam aktywna, niektórzy myśleli że umarłam i nawet było parę internetowych zniczy. Cholera, ludzie serio nie mają swojego życia jak tak teraz o tym myślę. Wreszcie postanowiłam coś napisać.

Uhm, hej. Wiecie, czasem dobrze zrobić sobie przerwę. Uświadomić parę spraw. Tak jak zrobiłam to ja. I wiecie co? Można by powiedzieć że tego nie żałuję. Niekoniecznie jest tak jak mówię, no ale.. Możecie zadać mi teraz parę pytań, postaram się odpowiedzieć. Pamiętacie dobrze że sama nigdy nie piszę o tym co się u mnie dzieje, prawda? Ja tylko odpowiadam na Wasze pytania. - dontfuckmymind



piątek, 24 października 2014

017 : "This is he"

CZYTAJCIE NOTKĘ POD ROZDZIAŁEM

Dawid Pov

Wiem, jaka to ciężka walka, gdy nie wiesz czy dożyjesz następnego dnia. Nie chodzi mu tu o moją sytuację, ale wiem jak czuła się Daria gdy wszystko w jej życiu się zawaliło Całe szczęście że nie była w tym wszystkim sama. Miała mnie, rodziców, poparcie całej szkoły. Od tego czasu nie wchodziłem na komputer. wiem, że pewnie każdy się o mnie martwi, ale ja nie mogłem zostawić własnej dziewczyny dla internetu. Postanowiłem na chwilę wejść aby poinformować co się u mnie dzieje. Gdy tylko wszedłem na facebooka zauważyłem multum wiadomości, powiadomień.. Wszedłem na moją ukochaną grupę "Kwiatonators" i bez chwili namysłu zacząłem pisać.

"Cześć i czołem, kluski z rosołem.
Przepraszam.
Nie odzywałem się, ale nawet nie wiecie jakie to trudne gdy Twoja dziewczyna walczy o życie, a przyjaciele mają problemy. No dobra, nie wysyłam słów na wiatr, bo nie wiem co się u Was w tym momencie dzieje. Obiecuję wszystko nadrobić, przysięgam. Pamiętajcie że już za miesiąc lecimy z trasą. Daria wyzdrowiała, nie zdążyłem przeczytać żadnych wiadomości od was, ale mam nadzieję że nie umarłyście z tęsknoty dziewczyny. Chłopaki, pilnujcie tam moich aniołów - okej? Obiecujecie? Kocham Was, forever Kwiat"


Chwilę jeszcze siedziałem i czytałem, po chwili nacisnąłem "Opublikuj" i zamknąłem laptopa, głęboko oddychając. Nagle usłyszałem dźwięk telefonu, mojego - nawiasem mówiąc. Daria. Szybko odebrałem.
-Tak,kochanie? - Powiedziałem, uśmiechając się.
-Czy Ty jesteś ze mną telepatycznie związany? - Zachichotała cicho.
-Przepraszam? - Kompletnie nie wiedziałem o co chodzi.
-No to słuchaj. I nie przerywaj, tak jak masz to w zwyczaju.
-Okej...
-No jestem teraz w domu i postanowiłam wejść na laptopa. Wchodzę na facebooka a tam "Dawid Kwiatkowski dodał post w grupie Kwiatonators" dosłownie dopiero weszłam, a tam powiadomienie o tym że dodałeś post. Czy Ty mnie śledzisz?! - Zaśmiała się głośno. - Czekam na wyjaśnienia.
-Co? Nie, kicia nie śledzę Cię. Po prostu bez słowa wyjaśnienia tak wszystko zostawiłem, a Ty, rodzina i fani jesteście u mnie na pierwszym miejscu, więc nie mogłem po prostu tak ich... - w tym momencie mi przerwano.
-Boże,idioto ja tylko żartowałam! - Powiedziała na tyle głośno aby mnie przekrzyczeć. - A skoro jesteś w domu to wpadniesz może? Jestem w samym szlafroku, na łóżku, sama.... - Uwodzicielsko powiedziała, chcąc coś jeszcze dodać przerwano jej, tak jak mi wcześniej.
-Zaraz będę.
-Dodajmy do tego moich rodziców, ubrania, i kanapę. - Wybuchnęła śmiechem, a ja strzeliłem sobie mentalnego facepalma. - Ale przyjść możesz.
-O nie, pożałujesz że kiedykolwiek tak sobie zażartowałaś. - Po tych słowach rozłączyłem się i wyszedłem z domu z bananem na twarzy. Droga do domu Darii nie była długa, więc po chwili byłem przed jej drzwiami i dzwoniłem dzwonkiem. Usłyszałem w tle głos mojej dziewczyny, najprawdopodobniej mówiący że pójdzie otworzyć.
-Hej. - Powiedziała i uśmiechnęła się. Jeździłem wzrokiem po tym w co była ubrana. Miała na sobie czarne leginsy, białą koszulkę na ramiączkach, nie wiem jak się na to mówi, jestem tylko chłopakiem.. I kapcie.Musiała zauważyć mój wzrok na jej ciele, bo uśmiechnęła się jeszcze szerzej. Odchrząknąłem.
-Cześć. - Spojrzałem wreszcie w jej oczy i przytuliłem. Odsunęła się w bok, abym mógł wejść do domu. Przywitałem się z jej rodzicami i wszedłem za nią po schodach na górę - do jej pokoju. Wszedłem do niego. Usiadłem na jej łóżku, ona obok mnie. Jej pokój w sumie był mały w porównaniu do mojego, lecz szczerze mówiąc wcale nie był jakiś maluteńki.  Po prostu mój był ogromny. Nie wiem zresztą po co mi aż tak wielki pokój, ale pomińmy ten fakt..
-Ej, Dawid. A co tam u Alohy Team? Dawno o nich nie mówiłeś. - Kurde. Nie liczyłem że o to spyta, nie chciałem jej mówić że Wrzosek leży jeszcze w szpitalu i że Igor jest zadłużony. Kurwa. Nawet tu nie miałem tego mówić. Jezu, jestem okropny. - Żyjesz? - Machnęła mi ręką przed oczami, a ja ocknąłem się z mojego transu.
-Ta, żyję. Szczerze to...-Zrobiłem przerwę, aby coś wymyślić. - Nie miałem z nimi kontaktu. -Odparłem smutno, ale nie z powodu że naprawdę tak było, tylko dlatego że ją okłamałem. Obiecałem że tego nie zrobię, do cholery!
-Ojej, to przykro. Mam nadzieję że odnowicie swoje kontakty.
-Tak, ja też. Dobra, nie smućmy się już. Może po prostu obejrzymy jakiś film? - Zaproponowałem, aby odbiec od tematu.
-Jasne, a jaki byś chciał? - Zapytała wesoło.
-Wiesz, to Twój dom. Co wiąże się z Twoim wyborem. - Powiedziałem niczym filozof, na co zachichotała.
-Tak, ale Ty jesteś gościem, więc Ty wybierasz.
-Okej... Może Obecność? - To pierwszy film który przyszedł mi na myśl.
-Ta. Niech będzie. - Wiem że ona nie lubiła tego typu filmów, ale lubiłem jak znudzona wtulała się w mój tors. Dobra, jestem dziwny. A w sumie to nie, bo w końcu jestem tylko młodym chłopakiem, a Daria to moja dziewczyna. Nic nienaturalnego w tym nie ma. Nagle usłyszeliśmy pukanie do drzwi.
-Spodziewasz się kogoś? - Zapytałem.
-Nie.. - Powiedziała dziwnym tonem.
-Wszystko okej?
-Tak.. Chodźmy lepiej sprawdzić kto to. - Ta, umie tak samo odbiegać od tematu jak ja. Jednak jesteśmy do siebie podobni. Zeszliśmy na dół, a ona nie patrząc na wizjer otworzyła drzwi. Myślałem że moja szczęka uderzyła o podłogę, gdy zobaczyłem kto stoi w drzwiach. To był ON.



***
Przepraszam, przepraszam, przepraszam!
Nie wiem co się ze mną dzieje, rozdział trochę badziewny, ale następny będzie ciekawy. Będę zmieniała
wygląd bloga, dlatego rozdziału szybko jakoś nie będzie, ale mam nadzieję że nie opuścicie mojego bloga, przepraszam za tak długą przerwę, prawie miesięczną (chodzi o rozdział 15 a 16, nie tą czterodniową XD) i mam nadzieję że wybaczyliście. Buziaki!

poniedziałek, 20 października 2014

016: "nothing is impossible"


 

 Muzyka

 To wszystko jest już do znudzenia. Dawid się do mnie nie odzywa, a ja ciągle jeżdżę do szpitala na jakieś badania. Chciałabym pozbyć się tej choroby, zacząć żyć tak jak reszta osób z mojego otoczenia, a nie jeździć wiecznie do tego obrzydzającego mnie miejsca. A Ty świecie? Dlaczego mnie tak ukarałeś? Wiem, że dużo razy źle zrobiłam, obwiniaj mnie za to, ale nie moją rodzinę. Co oni zrobią kiedy umrę? Co zrobi Dawid? Wiem że im na mnie zależy. Ja rozumiem, że czasem modliłam się o śmierć, nie radząc sobie i siedząc zamknięta we własnym świecie. Ale ja nie mogę umrzeć. Chciałeś mnie ukarać, ja wiem. Zażartować ze mnie i przyprawić mnie i moją rodzinę o strach. Ale słuchaj. Obiecuję że będę dobra, nie będę nikomu zagradzać drogi, ale ulecz mnie z tego, a przysięgam że będę idealnym przykładem dla wszystkich. Tylko proszę, weź to ode mnie...

Pisząc te słowa na kartce, czując słony smak łez w moich ustach uświadomiłam coś sobie. Wiem że czasem nie doceniałam tego co mam, ale teraz już wiem, że muszę zacząć cieszyć się tym co dostałam od Boga. Leżałam w szpitalnym łóżku, dobrze zresztą mi już znanym i czekałam na przyjście lekarza. Jakieś trzy dni temu odbyła się 3 chemioterapia, która powinna być już ostatnią. Mam na myśli to że wszystko przebiegało tak jak powinno, a zawarte w niej chemikalia "współpracowały" z moim organizmem. Jeśli wyzdrowieję to będzie cudownie, a jeśli nie - to gorzej. Ale trzeba być dobrej myśli. Powoli przysypiałam ze słuchawkami na uszach, ale utrudniło mi to otwarcie drzwi do mojego pokoju. Lekko uchyliłam głowę. W progu stał nikt inny jak Dawid. Uśmiechnął się w ten cudowny sposób i powoli zbliżał się do mojego łóżka.
-Cześć. - Powiedział wciąż uśmiechając się. Ogarnął mnie strach, w żartobliwym tego słowa znaczeniu, oczywiście jeśli takie jest. Chwilę się w niego wpatrywałam, a moje kąciki ust uniosły się ku górze.
-Hej. Co Ty taki zadowolony? - Wychrypiałam, z powodu suchości w mojej gardle. Kwiat musiał to zauważyć, bo momentalnie podał mi szklankę wody. - Dziękuję.
-Mam dla Ciebie  wiadomości. Lekarz chciał powiedzieć Ci to osobiście, ale uznałem że jak już tu jestem to Ci przekażę.. - Przerwał swoją przemowę i chwilę się we mnie wpatrywał.
-O co biega? - Zapytałam.
-Już nie będziesz miała chemioterapii.. - W tym momencie przerwałam mu.
-Nie przyjęła się?
-Wręcz przeciwnie. Wyzdrowiałaś. - W tym momencie w mojej głowie zapaliła się lampka. To się dzieje naprawdę? Boże!
-Jezu jak to? Naprawdę? Nie wierzę w to, Boże. Nie będę stosowała już tych okropnych leków, będzie dobrze. Wreszcie sobie wszystko ułożymy! - Wykrzyknęłam i wskoczyłam mu w ramiona. Zarzuciłam mu ręce na szyję i schowałam twarz w jej zagłębieniu. Nie zwracałam uwagi na ból w kościach, z powodu małej ilości wstawania i mniejszej aktywności fizycznej. Teraz liczyło się tylko to że nareszcie wyjdę na prostą.
-Nie mogę uwierzyć w to co się dzieje. Wreszcie będę mógł Cię mieć na co dzień u siebie w ramionach, nie przejmując się tym czy przeżyjesz jutra. To jest takie cudowne. - Uśmiechnął się ukazując przy tym swoje śnieżnobiałe zęby. Umieściłam delikatny pocałunek na jego wargach.
-Kocham Cię.
-Ja Ciebie bardziej. - Postanowił się ze mną droczyć.
-Nie możliwe. - Zaśmiałam się. Pierwszy raz od kiedy jestem w szpitalu, chyba.
-Nothing is impossible. - Puścił mi oczko. W tym momencie wszedł lekarz, uśmiechnięty i najprawdopodobniej szczęśliwy.
-Zawozimy panienkę jeszcze na dodatkowe badania, aby się upewnić że nie ma żadnych powikłań i że wkrótce będzie pani mogła wyjść ze szpitala. jeśli badania wykażą że wszystko jest w idealnym porządku to panią wypuścimy ze szpitala, dobrze? - Uśmiechnął się uspokajająco, zapisując coś w swoim notatniku.
-W porządku. Więc teraz?
-Tak, zaraz przyjdą pielęgniarki i zawieziemy panienkę na kontrolne badania.


_____________________________________
jezu nie wiem juz co robic, wena mnie nie wita;)
buziaki! :*