sobota, 18 lipca 2015

022: "Kacper"

Dawid 


Razem z Wrzoskiem nie mogliśmy uwierzyć w to, co widzimy. Co on robił w Naszej szkole? Wróć, co on w ogóle robił w szkole, jakiejkolwiek? Z tego co mi wiadomo, rzucił ją wieki temu. Spojrzałem na jego strój. Biała koszula i krawat, ciemne spodnie, oraz lakierowane buty. Zdziwiłem się, bo on nigdy nie chodził w tego typu ubraniach, nie wiedziałem nawet że on wie co to krawat i jak go założyć. Przeprosiłem na chwilę Sebastiana i pognałem w jego stronę. Złapałem go za łokieć i pociągnąłem za sobą.
-Co Ty tu do cholery robisz? - Syknąłem na tyle cicho, by nikt Nas nie usłyszał, co było trudne, bo przecież wiadome jest, jacy ludzie są wścibscy. Gdy milczał, kontynuowałem. - Gadaj.
Czekałem na jego odpowiedź ciskając mu piorunujące spojrzenia.
-Myślę, że nie powinieneś się do mnie odzywać w taki sposób, szczególnie że nie przypominam sobie żebyśmy przeszli na per Ty, Dawidzie - powiedział aż nadto spokojnym głosem. Uśmiechnął się z wyższością i wyrwał się z mojego uścisku. Poprawił czarny krawat i odszedł, jak gdyby nigdy nic.
Zastanawiałem się o co mogło mu chodzić, przecież to takie niezrozumiałe, że nagle chciał żebym zwracał się do niego per Pan, w końcu różnica między Nami była niewielka bo tylko 5 lat. Dziwne. 
Wróciłem do Wrzoska, a on posłał mi pytające spojrzenie.
-Nie patrz tak na mnie, sam nie wiem co on tutaj robi.
-Ale chyba z Nim rozmawiałeś, tak?
-Tak kurwa, ale nic nie się z naszej rozmowy nie dowiedziałem, więc skończ pytać, bo sam nie wiem! - Niespodziewanie wybuchnąłem, ale sam nie wiedziałem dlaczego.
-Powiesz o tym Darii? - Spytał nagle.
-O tym, że w Naszej szkole jest Kacper? Nie, skąd Ci to przyszło do głowy? - Parsknąłem ironicznie. - Wiadome że jej to powiem,m niech wie na czym stoi, bo jego obecność tutaj na pewno nie jest przypadkowa, szczególnie że nie zdziwił się zbytnio moim widokiem. Ale czego mógłby chcieć ode mnie? - Przerwałem nagle oczekując odpowiedzi, gdy jej nie uzyskałem kontynuowałem. - No właśnie, więc tu może chodzić o Nią, widziałeś ją? - Spytałem.
-Hmm, myślę, że szła pod salę z fizyki, ale głowy urwać nie dam. -Stwierdził. Podziękowałem mu, po czym jak najszybciej udałem się w stronę sali mijając różne osoby. Znane twarze i nieznane, ale wszyscy, no dobra, prawie wszyscy patrzyli na mnie z pewnego rodzaju uwielbieniem.. Strasznie dziwnie się z tym czułem, bo w końcu nie jestem jakąś wspaniałą osobą, a jedyne co robię to po prostu śpiewam. Ale mimo wszystko, lubię być w centrum uwagi, to mi pozwala pokazać się z jak najlepszej strony. Nie ważne. Z zamyśleń wyrwał mnie dzwonek na lekcje, więc przyspieszyłem kroku by jak najszybciej zobaczyć Darię. Ku mojemu szczęściu, rzeczywiście miała teraz fizykę, a nauczycielki jeszcze nie było, więc spokojnie mogłem wziąć ją na bok. Niczego nieświadoma dziewczyna została niemile zaskoczona, gdy pociągnąłem ją za łokieć i poprowadziłem do pustego miejsca, w którym na pewno nikt nie usłyszałby naszej rozmowy, mianowicie - w schowku woźnego. Gdy tylko zobaczyła, że to ja jestem jej porywaczem, mina jej zrzedła i z zaskoczonej została zmieniona na cholernie wkurwioną i zniesmaczoną.
-Czego Ty chcesz? - Powiedziała oschle. - Nie potrafisz zrozumieć, że nie chcę mieć z Tobą nic wspólnego? Ja idę swoimi ścieżkami, Ty idziesz swoimi, więc z łaski swojej...
-Zamknij się na chwilę i mnie kurwa posłuchaj! - Wybuchnąłem, nie wiem który raz dzisiejszego dnia. - Nie obchodzą mnie żadne Twoje kaprysy i rozumiem, że nie chcesz mieć ze mną kontaktu ani na mnie patrzeć bo czujesz obrzydzenie i nie mam Ci za złe, ale do cholery jasnej Kacper jest w naszej szkole i powinnaś to wiedzieć!
Milczała przez chwilę, ale wreszcie postanowiła się odezwać.
-I co w związku z tym? - Spytała najnormalniej w świecie.
-Może na przykład to, że człowiek jak on rzucił szkołę, nie obchodzi go ona, nie przyszedł by do niej bez powodu, szczególnie ubrany jak wielki biznesmen! Nie wiem, co on kombinuje, ale to może być związane z Tobą - Powiedziałem i było to zgodne z prawdą.
-Dlaczego ze mną? Nie mam z tym człowiekiem nic a nic wspólnego, więc..?
-Daria, nie wiesz o mnie wielu rzeczy i sądzę, że nie chcesz wiedzieć, ale uwierz mi na słowo że ten człowiek jest chory i chętny na takie dziewczyny jak Ty. Miałem z nim wieki temu dziwną rozmowę i.. a z resztą nie ważne, ale teraz posłuchaj - Przerwałem na chwilę żeby sprawdzić czy mnie słucha - Postaraj się na niego uważać. Omijaj go, nie odzywaj się do niego, nie patrz się  i udawaj że Cię nie ma. Rób wszystko żeby Cię nie zauważył. Niedługo powinien po prostu opuścić szkołę, ale na razie wciąż tu jest. Wiem że nienawidzisz mnie całym sercem, ale obiecaj mi to, zgoda? - Spojrzałem jej w oczy i wyczekiwałem na odpowiedź. Jedyne co zrobiło to przytaknęła i odeszła, zostawiając mnie w pomieszczeniu pełnym mopów  i różnych środków czystości.

Daria

Siedziałam na ławce przed salą do przedmiotu zwanego fizyką, wpatrując się w punkt daleko, daleko przede mną. Nie było w nim nic interesującego, po prostu się tam patrzyłam. Nagle, zostałam złapana za łokieć i pociągnięta w nieznanym mi kierunku, przez nie wiadomo kogo. Gdy zobaczyłam szufelki, oraz różnego rodzaju środki czystości, na myśl naszło mi jedno. Pomieszczenie woźnego. Patrzyłam chwilę na ścianę, po czym mój wzrok przeszedł na porywacza. Momentalnie mina z zaskoczonej zmieniła się na zniesmaczoną i złą, bo przede mną stał nikt inny jak Dawid - we własnej osobie. Czego on mógł chcieć?
-Czego Ty chcesz? - Odezwałam się niemiłym tonem patrząc na niego. - Nie potrafisz zrozumieć że nie chcę mieć z Tobą nic wspólnego? Ja idę swoimi ścieżkami, Ty idziesz swoimi, więc z łaski swojej.. - I tu moja wypowiedź została przerwana przez czerwonego ze złości brązowookiego.
-Zamknij się na chwilę i mnie kurwa posłuchaj! - Wybuchnął nagle, a ja nie wiedziałam o co mu może chodzić. -Nie obchodzą mnie żadne Twoje kaprysy i rozumiem, że nie chcesz mieć ze mną kontaktu ani na mnie patrzeć bo czujesz obrzydzenie i nie mam Ci za złe, ale do cholery jasnej Kacper jest w naszej szkole i powinnaś to wiedzieć! - Wykrzyczał, a ja wciąż nie rozumiałam. Jaki Kacper? Patrząc na Niego zastanawiałam się kim jest osoba o której on mówi, ale gdy przypomniałam sobie o kim mówi, mina mi zrzedła.

-O, Dawid. Cóż za miłe spotkanie. - Odezwał się obrzydliwie wyglądający chłopak, lub mężczyzna,  bo właściwie wydawał się starszy od Nas, a jego głos był dużo cięższy niż Dawida i przyprawiał mnie o dreszcze, ale niestety nie w pozytywnym sensie - Co tam, laleczko? - Zwrócił się do mnie używając określenia, którego naprawdę nie lubię, w dodatku ze wzrokiem utkwionym na moim dekolcie. Bałam się go, nawet nie wiem z jakiego powodu, więc mocno trzymałam rękę Dawida
-Nie nazywaj mnie tak. - Wydusiłam, odzyskując pewność siebie. Puściłam rękę Dawida i wyprostowałam się. - Laleczko? Myślę że stać Cię na coś bardziej oryginalniejszego. A nawiasem mówiąc, z kim mam przyjemność? - Powiedziałam z wyczuwalną w głowie ironią.
-Jestem Kacper. - Wyciągnął w moją stronę rękę, na co wywróciłam oczami i odsunęłam się od niego. - Nie wywracaj na mnie oczami, szmato. - Powiedział z okropnym uśmiechem.

-I co w związku z tym? - Spytałam spokojnym tonem, mimo że w środku się bałam.
-Może na przykład to, że człowiek jak on rzucił szkołę, nie obchodzi go ona, nie przyszedł by do niej bez powodu, szczególnie ubrany jak wielki biznesmen! Nie wiem, co on kombinuje, ale to może być związane z Tobą.
Rozmyślałam chwilę nad jego słowami i uznałam, że on rzeczywiście może mieć rację, ale jednego nie rozumiałam.
-Dlaczego ze mną? Nie mam z tym człowiekiem nic a nic wspólnego, więc..? - Spytałam.
--Daria, nie wiesz o mnie wielu rzeczy i sądzę, że nie chcesz wiedzieć, ale uwierz mi na słowo że ten człowiek jest chory i chętny na takie dziewczyny jak Ty. Miałem z nim wieki temu dziwną rozmowę i.. a z resztą nie ważne, ale teraz posłuchaj.. - przerwał i spojrzał na mnie, po czym kontynuował. -  Postaraj się na niego uważać. Omijaj go, nie odzywaj się do niego, nie patrz się  i udawaj że Cię nie ma. Rób wszystko żeby Cię nie zauważył. Niedługo powinien po prostu opuścić szkołę, ale na razie wciąż tu jest. Wiem że nienawidzisz mnie całym sercem, ale obiecaj mi to, zgoda? - Ponownie na mnie spojrzał, a ja onieśmielona jego spojrzeniem po prostu przytaknęłam i odeszłam, zostawiając go samego ze swoimi myślami.
Pokonałam drogę do sali od fizyki, po czym przystanęłam wymyślając świetną wymówkę, która usprawiedliwiałaby moją nieobecność przez 10 minut lekcji. Gdy w głowie ułożyłam już plan, otworzyłam powoli drzwi od sali.
-Dzień dobry, przepraszam za... - Nie dokończyłam, ponieważ opadła mi szczęka. To, co zobaczyłam w sali było spełnieniem najgorszych snów.

Kacper siedział za biurkiem nauczyciela.


1 komentarz:

  1. Jej świetne *.* umiesz zaciekawic ^^ poinformuj mnie o nowym
    Zapraszam na moje opowiadanie, pojawił się już IX rozdział, mam nadzieję, że przeczytasz i skomentujesz :))
    Www.tatarak-w-chinach.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń