sobota, 21 czerwca 2014

002 - Heavy moments

perspektywa Darii

Wychodząc z gali,zahaczyłam o kumpelę informując ją że wychodzę. Do Saszi puściłam szybkiego sms'a że idę. Moją nieobecnością nikt się za bardzo nie przejął, ale w sumie kim ja jestem żeby kogokolwiek to interesowało? No więc właśnie, jestem nikim. I już dużo osób mi to uświadomiło. Rodzina, byli przyjaciele, no i ON. W sumie to chyba już każdy. W sumie dlaczego nazywam Dawida jako osobę nieznajomą, skoro każdy chyba już wie, że chodzi o niego? Ale kto mnie rozumie, tak.. Las rąk przed oczami.. Wróciłam do domu, przebrałam się w piżamę, a raczej coś co ją przypominało, i rzuciłam się na łóżko. Jadłam sobie jogurt, ogarniałam internety, gdy nagle moją uwagę przykuło zdjęcie, które robiono mi dzisiaj na gali z Dawidem. Podpisane było "tajemnicza nieznajoma w objęciu idola nastolatek"
-Jaka tajemnicza nieznajoma? Znam go lepiej niż ktokolwiek inny, Boże, co za bufony... - Myśląc to o mało co nie zakrztusiłam się jogurtem, ale mimo tego połowa jego zawartości znalazła się na mojej nowej aksamitnej pościeli, i jak zwykle stało się to przez moją nieuwagę. Pościel szybko wrzuciłam do pralki, wyprałam i wywiesiłam na balkonie. Uznałam że nie ma sensu spać w łóżku bez pościeli, bo ma niewygodnie szorstki materac, więc wybrałam sypialnię rodziców. Wątpię, że jakoś im to przeszkadzało no bo w końcu cały tydzień mam wolny dom, pewnie nic nie zauważą. A raczej mam nadzieję że tego nie zrobią. Położyłam się na łóżku. Ku mojemu zdziwieniu zasnęłam w niewyobrażalnie szybkim tempie. Miałam jakiś przedziwny sen, w którym Dawid i ja przytulamy się, rozmawiamy jak normalna para.. DLACZEGO NAWET TE DURNE SNY MUSZĄ MI O NIM PRZYPOMINAĆ.

***


Jak zwykle budzik nie zadzwonił, oczywiście pomijając to że wcale go nie nastawiłam, i wstałam za późno. Znowu. Musiałam się szybko wyrobić, do lekcji było tylko 15 minut czasu, a ja nienawidzę się spóźniać, chociaż w sumie robię to praktycznie codziennie. Późne zasypianie=za późne wstawanie. I tak dalej. Zbiegłam niczym maratończyk (jest coś takiego w ogóle?) po schodach, omal co się nie wywróciłam, ale dobra. Wzięłam pierwsze lepsze ciuchy z szafy, natrafiłam na czarne wytarte rurki, biały crop-top, czy coś w ten deseń, no i moje najlepsze białe, krótkie conversy, które mam już długo. Złapałam za plecak i ruszyłam szybkim tempem w stronę szkoły. Z powodu mojej astmy nie mogłam się za bardzo przemęczać,więc bieganie i jakikolwiek inny trudniejszy wysiłek fizyczny był dla mnie katastrofą. Momentalnie robi mi się duszno, i nie mogę złapać tchu, dlatego między innymi nie jestem klasyfikowana z wf-u. Gdy dotarłam pod budynek szkoły była godzina 8:15.
Super, matematyka... - Pomyślałam i przekroczyłam próg szkoły.
Założyłam moją maskę uśmiechniętej dziewczyny, i właściwie wbiegłam do klasy. Zobaczyłam wzrok wszystkich uczniów na mnie, może dlatego że moje ubranie było.. Trochę wyzywające? Krótka koszulka odsłaniająca brzuch do szkoły może i nie była najlepszym pomysłem, ale chyba nie będę chodzić ubrana w szalik i czapkę, gdy na dworze jest 29 stopni w cieniu? No bez przesady...
-Przepraszam za spóźnienie, znowu. - Mruknęłam dosyć wesoło, ale mimo wszystko w moim głosie dało się wyczuć nutkę niepewności, poprzez mój zachrypnięty z nerwów głos.
-Siadaj, wpisuję Ci spóźnienie, już kolejne zresztą. - Jak zwykle „miła” nauczycielka z matematyki wpisała mi spóźnienie, ale co tam, i tak mi już nie zależy. Koniec roku szkolnego, ciężko byłoby mi nie zdać, nawet jeśli nałapałabym teraz uwag i złych ocen,dlatego kocham Czerwiec w szkole. Totalny luz.
-Siemka. - Palnęłam bez zastanowienia do Bartka który siedział obok mnie, bo to jedyne wolne miejsce na tym przedmiocie, nie ukrywał swojego zdziwienia, ale na jego twarzy można było zobaczyć rumieniec, oraz lekki uśmiech. Lubię go, jest bardzo miły..
-Eee,cześć.. Daria.
Postarał się chłopak, nie powiem, hahaha. Lekcja minęła mi jakoś dziwnie szybko, nie wiem dlaczego, chyba pierwszy raz w tym roku szkolnym.
Zadzwonił dzwonek. Wszyscy rozeszli się pod swoje sale, tylko ja stałam jak słup. Stanął przede mną. Nie Bartek, nie żaden nauczyciel. Tylko on. Stanął przede mną Dawid. Z jednej strony miałam ochotę dać mu tak mocno w twarz, a z drugiej przytulić i już nie wypuszczać. Czy ja jestem jakaś nienormalna czy jak?
-Daria...Proszę, posłuchaj mnie. - Głos miał zachrypnięty, brzmiał jakby miał zaraz rozryczeć się jak małe dziecko. To było takie dziwne.
-Nie mam ochoty Cię słuchać, nie mam ochoty nawet na Ciebie patrzeć, nie rozumiesz? Zniszczyłeś mnie psychicznie, nie czujesz przez to się minimalnie winny? Nie czujesz żadnej różnicy w moim zachowaniu, w Naszym zachowaniu? Czy Ty nic do cholery nie widzisz? Okulary Ci kupić, czy jak?!
-Proszę.. Nie odtrącaj mnie, daj mi wyjaśnić.
-My chyba nie mamy sobie nic do wyjaśnienia. -Mówiąc to uciekłam, głos mi się załamał, myślałam że zaraz wybuchnę płaczem. Ale nie. Nie mogę płakać. Przynajmniej nie przez niego. Nigdy mu nie wybaczę tego co zrobił, co to, to nie. Pewnie dziwnie to czytać, gdy nie wie się o co chodzi... Dlatego może Wam opowiem.

(Moment pisany przy piosence : Skinny Love )


Zdarzenie miało miejsce z miesiąc temu, może trochę dawniej. Wracałam od mojej przyjaciółki, u której byłam robić bardzo ważny projekt z historii. Wtedy zobaczyłam jego. Był z dziewczyną. Z osobą której nienawidzę. Zobaczył mnie, chciał do mnie podejść, nagle ona go zatrzymała... A resztę chyba możecie sobie dopisać. Wiecie jakie to uczucie kiedy osoba która jest dla Ciebie wszystkim nagle niszczy Ci wszystko co miałeś? Ja go tak kochałam, a on na moich oczach rozkruszył mi serce na malutkie kawałeczki. Niby to ona go pocałowała, ale on się nie oderwał od niej, to jego wina. To ich wina. Zniszczyli mnie, złamali.. To przez nich się poddałam.




*już możecie wyłaczyć skinny love hahahahahha <3 *

Wybiegłam ze szkoły, nie dotrwałam do drugiej lekcji, myślałam że zaraz wybuchnę. Biegłam, omijałam samochody, ludzi, dzieci, psy, koty.. Nie obchodziło mnie to, co się zaraz stanie. Już było mi wszystko jedno. Już zaczynało się układać, już o nim zapominałam, nagle wrócił, chciał wyjaśnić. A czy jego nie obchodziło to że może ja nie chce sobie z nim nic wyjaśniać? Może chcę żeby wróciło wszystko do normy?Czy on chce żebym znowu została sama jak palec? Zatrzymałam się, nie umiałam oddychać, jakiś chłopak szybko zadzwonił po karetkę, która szybko się zjawiła. Zawieźli mnie do szpitala.
-Fajny początek dnia. Super. -Myśląc to miałam multum innych wersji które mogły się wydarzyć, gdyby nikt nie zadzwonił po karetkę. Szybko zasnęłam, nie miałam na nic siły, Byłam sama w pokoju, (wszędzie sama, fajnie) nikogo ze mną.
***
Przebudziłam się. Godzina 15. Nie za bardzo kontaktowałam, ale mogłam zauważyć że przede mną stała Kasia i Dawid. CZY ON MUSI WSZĘDZIE BYĆ? Wszedł lekarz. Nie miał za dobrej miny, moi „znajomi” zresztą też nie. O co chodzi?
-Pani Dario, nie mam zbyt dobrych wiadomości...




Tak oto króliczki dobiliśmy do drugiego rozdziału!
Trochę nudny, wiem, pewnie się milion razy powtarzałam, ale nie umiem prowadzić jakiś dramatów, nie nadaję się do tego kompletnie, serio. Mam nadzieję że Wam się podoba, hihihi
Jeśli chcecie wiedzieć co będzie dalej możecie kliknąć przycisk „obserwuj” bądź też podać swojego twittera/aska pod postem.
Jak myślicie, co stanie się w następnym rozdziale? Jakie wiadomości ma do przekazania doktor?

1 komentarz: