To mogło być wszystko. Bardzo się bałam, nie wiedziałam kompletnie co się dzieje. Zaciskałam pięści, ze zdenerwowania zaczynałam się pocić.. Myślałam o najgorszym.
-Na początek proszę o opuszczenie pomieszczenia Twoich znajomych. - Lekarzowi zmienił się ton na spokojniejszy. - Nie wiem czy życzysz sobie ich obecności, dlatego proszę Was o opuszczenie sali, poczekajcie na Darię na zewnątrz, niedługo wyjdzie ze szpitala, jej stan jest stabilny, ale musi się oszczędzać, więc dbajcie o nią.
-Dobrze, dziękujemy, do widzenia.. - Usłyszałam niepewny głos Dawida. Wyszli z sali, więc nadszedł moment kulminacyjny, w którym dowiem się co tak naprawdę mi jest.
-Może to nie najlepszy moment, żeby informować, ale wszystkie badania wskazały jedno. Białaczka. - Zachrypłym głos rozbrzmiał w moich uszach cicho, ale te parę słów dało mi do zrozumienia że moje życie obróci się o 180 stopni. Czułam że ostatnio coś jest ze mną nie tak. Leciała mi krew z nosa, często traciłam przytomność, ale myślałam że to wszystko jest spowodowane tylko osłabieniem, bo ostatnio też mało spałam. Ale nie, coś musiało popsuć mi plany i wyleciało z białaczką. Przecież to jest kurcze to czego najbardziej potrzebowałam! Nie dość że sobie nie radzę z życiem to jeszcze jakaś choroba na głowie. I co? Może mam jeszcze latać po szpitalach badać się i stosować jakieś zasrane chemioterapie które i tak mi nic nie pomogą?! Siedziałam krzyżując ręce na klatce piersiowej i wpatrując się w białą ścianę która była przede mną. Łzy zaczęły cisnąć mi się do oczu, ale nie chciałam tego pokazać. Musiałam być silna, jeszcze dostałabym jakieś zastrzyki i dodatkowo dłużej musiałabym siedzieć w tym szpitalu.
-Rozumiem, ale co dalej? - Niepewnie zapytałam, w moim głosie było słychać pustkę i strach. -Czy wyjdę z tego?
-Większość wychodzi z tej choroby, dlatego zrobimy wszystko co w naszej mocy. Jednakże ta choroba doda Pani trochę więcej obowiązków. Dłuższe przesiadywanie w szpitalu, mniejszą aktywność fizyczną do wykorzystania.. Wszystko ma pani w tych dokumentach. - Lekarz podał mi plik kartek, daty chemioterapii, ile czasu mam siedzieć w szpitalu, jaką dietę mam stosować. -Czy wyraża pani zgodę na stosowanie chemioterapii? - Przez chwilę się zastanawiałam, ale kiwnęłam głową co oznaczało że tak.
-Dobrze, teraz może pani się przebrać i iść.
Ubrałam się w moje ubrania, które potrzebowały prania, ale niczego innego nie miałam. Z opuszczoną głową szłam przez szpitalny korytarz szukając wyjścia. Uznałam, że przyjaciołom nic mówić nie będę, Dawidowi też nie. Po prostu nie będę ich dodatkowo zamartwiać. Z Dawidem dam sobie spokój, ale będę go traktować normalnie, bo nie mogę dodać sobie jeszcze zmartwień przez tą chorobę. Założyłam moją maskę szczęśliwej dziewczyny i opuściłam wnętrze szpitala.
-I jak?! Co Ci jest?! - Jak zawsze opiekuńcza Kasia. Mimo tego że ją uwielbiałam, to w tym momencie nie miałam ochoty jej słuchać.. -Daria?
-A nic takiego. Po prostu byłam trochę osłabiona bo...... - Chwilę się zastanawiałam co mogę powiedzieć. - Nie jadłam zbyt dużo. -Mimo tego że mój głos się załamał chciałam pokazać że jestem stabilna.
-Martwiłem się. - Troskliwy Kwiat również wrzucił swoje dwa grosze. - Na pewno to tylko z powodu mniejszej ilości jedzenia? - Bałam się że wykrył, że coś jest nie tak.
-Tak, to z tego. Spokojnie, nie martwcie się. Idziemy? - Chciałam jak najszybciej zmienić temat, zanim rozryczę się jak małe dziecko. Dziwnie było mi ich tak okłamywać, ale nie powiem im tego. Na pewno nie teraz.
Odprowadzili mnie aż pod sam dom, pożegnałam się z nimi i przekroczyłam próg mieszkania. Moi rodzice już byli w domu, bałam się trochę..
-Słoneczko.. - Podbiegła do mnie mama i mocno się do mnie wtuliła, widziałam że jej też było z tym ciężko. Tata spoglądał na mnie porozumiewawczym, ale jak i smutnym wzrokiem. Było mi tak ciężko. Nie wiedziałam jak to będzie. Ogarnęły mnie dreszcze i strach. Po cichu poszłam do swojego pokoju, usiadłam na łóżko i po prostu się rozpłakałam. Łzy leciały z moich oczu niczym wodospad, musiałam wyglądać koszmarnie, bo nawet mój mały piesek od razu ode mnie odskoczył.
-Wszyscy uciekają. - Powiedziałam po cichu do siebie uśmiechając się przez łzy. Było mi po prostu smutno, ta choroba mnie wykończy, może i nawet zabiję się przed moim "planowanym" końcem. To jest takie nie sprawiedliwe, że nic nie zrobiłam a dostaje mi się najgorzej. Dlaczego pedofile i mordercy w ogóle nie chorują, a ja musiałam? Zastanawiając się nad sensem mojego życia usłyszałam ciche i niepewne pukanie do drzwi.
-Można wejść. - Odpowiedziałam ocierając łzy z policzków. Usłyszałam uchylające się drzwi, w szybie odbiła mi się twarz Kwiata. Pewnie, jego teraz najbardziej potrzebowałam.. Nie chciałam na niego patrzeć. Już nawet nie dlatego że płakałam, ale nie chciałam żeby ktokolwiek zobaczył mnie w takim stanie, dlatego spoglądałam na lecące po mojej szybie krople deszczu, które toczyły ze sobą wojnę która pierwsza spadnie na dół. Bawiło mnie to że traktuję samą siebie jak małe nierozumiejące nic dziecko.
-Daria? Wszystko w porządku? - Jego ciepły, troskliwy głos. Tak mi tego brakowało, ale nie potrafię mu wybaczyć tej zdrady. Nigdy.. Chyba że.. Zobaczymy. Potrzebuję go, jak nikogo innego. -Halo, Daria?
-Tak.. - Tylko tyle potrafiłam z siebie wydusić, bo momentalnie znów zaniosłam się płaczem.
-Ej, Daria, misiu, nie płacz. - Powoli zbliżał się do mnie, niepewnie bo niepewnie, ale podchodził. Delikatnie objął mnie ramionami i przysunął do siebie. Pogładził mnie po policzku, jemu samemu zaszkliły się oczy. -Wiem że to nie najlepsze miejsce i czas, ale pamiętaj że ja wciąż Cię kocham, mam nadzieję że dasz mi kiedyś się wytłumaczyć. - Zerwałam się z łóżka, otarłam łzy, uznałam że dam mu wyjaśnić, chociaż w tym czasie w którym jestem spokojna.
-Tłumacz, póki możesz.. - Chcąc nie chcąc przecież ta rozmowa musiała nastąpić, teraz, gdy byłam skłonna mu wybaczyć chciałam znać całą prawdę.
-Eh.. - Odchrząknął. - Tego dnia kiedy mnie zobaczyłaś z Karoliną.. Ja byłem pijany. Nie panowałem za bardzo nad sobą. Byliśmy na urodzinach u Kevina, no i Karolina to przyjaciółka Churskiej, od samego początku imprezy przystawiała się do mnie. Ja za bardzo nie rozumiałem, myślałem że to tylko takie wiesz.. "dzikie podrywy" ale jak się okazało to jednak nie były tylko niewinne zaloty. Było mi już słabo od zbyt dużej ilości alkoholu, więc zaproponowała mi spacer. Słyszałem że za sobą nie przepadacie, ale wydawała mi się miła, więc się zgodziłem..Zobaczyłem Ciebie, nie wiedziałem w sumie gdzie byłem, ani co się ze mną dzieje, ale chciałem podejść. Za bardzo nie panowałem nad koordynacją ruchową, więc ona przyciągnęła mnie do siebie. Pocałunków nie odwzajemniałem, ale ona nie chciała mnie puścić, nie potrafiłem się jej wyrwać. Przepraszam Cię, błagam, wybacz mi. Zrobię wszystko, obiecuję.. - Prawię się popłakał, ale ja mu uwierzyłam. Zrozumiałam, że go potrzebuję. Nic nie powiedziałam, tylko delikatnie musnęłam jego usta.
-Kocham Cię. - To jedyne słowa które umiałam wykrztusić.
-Ja Ciebie też.
_________________________________________________
Długa przerwa była, nie ukrywam, ale nareszcie trzeci rozdział! Trochę smutny, ale Daria i Dawid wreszcie się pogodzili! Nie zamartwiajcie się tym, że Daria jest chora. Zdąży zrobić dużo rzeczy podczas chemioterapii! :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz