poniedziałek, 14 lipca 2014

005 : "Daria, what happens?"

perspektywa Dawida

Słysząc dzwonek w komórce niechętnie wygramoliłem się z uścisku, Daria również nie miała zadowolonej miny, spoglądając na ekran komórki od razu się zdenerwowałem, bo była to Karolina, a ja nie miałem najmniejszej ochoty z nią rozmawiać. Na pewno nie teraz, przewróciłem oczami, najprawdopodobniej figlarnie, gdyż Daria cicho zachichotała, obdarzyłem ją uśmiechem i powoli kierowałem się do drzwi.
-Zaraz przyjdę, poczekaj tutaj. - Uspokoiłem ją i wyszedłem z pokoju zamykając za sobą drzwi. -Halo?
-Przeszkodziłam Ci w czymś, że tak długo nie odbierałeś? -Jęknęła swoim denerwującym głosem Karolina. Było jej bardzo wesoło, chyba aż za bardzo.
-Tak, przeszkodziłaś, a teraz gadaj czego chcesz.
-Oj misiaczku, spieszy Ci się?
-Nie mów tak do mnie, to po pierwsze. Po drugie, tak śpieszy mi się, więc przechodź do rzeczy, bo się rozłączę. - Trochę ją nastraszyłem, zamilkła na chwilę. Czy ona miała świra na moim punkcie? Nie myślałem o tym teraz, czekałem po prostu na jej odpowiedź.
-Uważaj co mówisz. Mam kolegę.. -Odchrząknęła. -No i on ma dziewczynę. A bardzo mnie kiedyś zranił, więc chcę żebyś mu ją odbił.
-Nie jestem podły, stara, myśl co mówisz. Chcesz się na nim mścić?
-Tak, i albo zrobisz to co Ci karzę, albo...
-Albo co? Języka w gębie Ci brakło, czy coś?
-Nie. - Prychnęła surowo. -Albo zrobisz to o co Cię proszę, albo Daria dowie się jakie miałeś życie.-Kurde,laska trafiła w mój czuły punkt, więc chyba nie miałem wyjścia.
-Dobra. -Warknąłem. Działała mi na nerwy, jak najszybciej chciałem skończyć rozmowę. - No więc kiedy,gdzie,o której, jak laska się nazywa i jak wygląda?-Zadawałem dużo pytań a gdy rysopis (nie wiem jak to inaczej nazwać) został sporządzony rozłączyłem się bez słowa, bez przytaknięcia. Wróciłem do swojej dziewczyny i przytuliłem ją ponownie.
-Stęskniłeś się, co? - Zaśmiała się, na co również odpowiedziałem jej śmiechem. Jej dotyk, jej słowo, jej wzrok, każdy czuły gest w stosunku do mnie z jej strony sprawiał, że odpływałem na inny, nieznany ląd. Może to co mówię jest ckliwe, ale prawdziwe. Delikatnie musnąłem jej policzek na co wypuściła powietrze i momentalnie się rozluźniła. Mimo że wróciliśmy do siebie między nami jednak nadal było jakieś napięcie, taka linia której nie można przekroczyć. Nie chcieliśmy tego pokazać, ale oboje o tym wiedzieliśmy. Gdy zadzwonił jej telefon, a ona puściła moje ramiona jęknąłem, w sumie sam nawet nie wiem dlaczego.
-Halo? -Odpowiedziała spokojnie, chociaż jej oczy aż zaszkliły się od strachu.
-Gdzie Ty się podziewasz Daria? Gdziekolwiek jesteś, w tej chwili do domu! - Surowy głos jej mamy słyszałem, mimo tego, że nie miała włączonego w telefonie trybu głośnomówiącego, co oznaczało że jej mama po prostu na nią krzyczy. Znałem jej rodziców bardzo dobrze, ale raczej za mną nie przepadali. Niby nic nie mieli do naszego związku, to po prostu nie byli mi jakoś oddani i nie traktowali mnie jak własnego syna, a może to i lepiej.
-Tak mamo, już idę..
-Masz się tutaj pojawić w trybie natychmiastowym! - Stanowczo oznajmiła jej mama, ale po jej głosie nie zdawała się być zła, ale zmartwiona.
-Dobra, pa. - Szybko się rozłączyła. Popatrzyła na mnie przepraszającym wzrokiem, na co skinąłem jej głową i uspokajająco się uśmiechnąłem. Pocałowała mnie na pożegnanie delikatnie w usta,tak jakbym był ze szkła, przytuliła się do mnie i wyszła z domu, a raczej mojego pokoju poprzez te metalowe schody, których nadal nie znam nazwy.

**
perspektywa Darii

Mimo że byłam podenerwowana, że muszę wracać do domu, w duchu telefon od mamy sprowadził mnie na ziemię. Z Dawidem parą byliśmy krótko, bo w końcu dzisiaj do siebie wróciliśmy, to i tak w dalszym ciągu była między nami niewidzialna bariera, której nie chcieliśmy ukazać, bo to by było dziwne. A jeżeli mowa o zadziwiających czynach, Dawid praktycznie krzyczał rozmawiając z.... Nie wiem nawet kto to był, ale po surowym tonie Dawida dało się poznać, że nie przepadał za tą dziewczyną/chłopakiem, czy jakimś Marsjaninem, albo coś. Biegłam do domu niczym maratończyk, więc gdy dotarłam do mojego domu czułam że potrzebuję wody, bo pragnienie dawało górę. Pragnęłam... Wody, rzecz jasna, nie myślcie sobie nic, czy coś. Przekroczyłam próg domu i od razu zastałam mamę z tatą, zdenerwowanych..
-moja droga, Twoja choroba nie uwalnia Cię na razie od tego, że możesz nami pomiatać! Mogłaś powiedzieć że wychodzić, założyć kurtkę. Cholera, jest późno! Czy Ty pomyślałaś o konsekwencjach? Gdzie Ty w ogóle byłaś? - Zadawała tak dużo pytań a mi zrobiło się słabo. Patrzyłam na nią chwilę zdezorientowanym wzrokiem,gdy nagle straciłam przytomność. Tata zdążył mnie podtrzymać przed upadkiem, ale gorączkowo patrzyli na siebie z mamą i postanowili wezwać pogotowie. Z tego co wiem karetka przyjechała w miarę sprawnie i po prostu zawieźli mnie do szpitala. Mama szybko wybrała jakieś rzeczy, a ja dalej byłam nieprzytomna. Słyszałam ich wszystkich, ale nie potrafiłam drgnąć, powiedzieć im czegokolwiek. Bałam się, myślałam że umieram. Szybkim tempem przywieźli mnie do szpitala. Nie jechali na sygnale, ale nie była to taka powolna jazda. Na pewno nie kierowali się przepisami ruchu drogowego. Przenieśli mnie na tych śmiesznych noszach do sali segregacji, gdzie podpięli mnie do jakiejś kroplówki i teraz nie miałam wyboru się ruszać. Chyba spałam parę godzin, a raczej nie spałam, tylko po prostu byłam w bezruchu. Obudziłam się podpięta do różnych kabli, ale byłam na tyle cicha, że nikt nie zauważył.
-Mamo.. - powiedziałam pół-szeptem, tylko tyle potrafiłam z siebie wydusić. Ku mojemu szczęściu usłyszała mnie.
-Kochanie.. Jak dobrze że się obudziłaś! - Mama krzyknęła z radości i mocno mnie przytuliła. Mocny ból, ał.
-Boli.. -Ciężko było mi cokolwiek powiedzieć z powodu uciskającego mnie żołądka i zaniżonej temperatury. Byłam po prostu wycieńczona. Już nienawidzę tej cholernej choroby. Dlaczego ja?
-Pani Daria?
-T-ta-tak. -Wybełkotałam zmieszana. - To ja.
-Niedługo będzie pani miała pierwszą chemioterapię.. Decyduje się pani na ścinanie włosów?
-Ścinanie włosów? Z jakiego powodu? -Zdziwiona spytałam.
-Podczas chemioterapii osobom chorym na białaczkę wypadają włosy, dlatego pytam o pozwolenie ścinania, żeby nie było znacznej różnicy,wie pani..
-Nie, nie zgadzam się na ścinanie, nigdy.
-Dobrze, ale jeśli się pani jednak przekona, to proszę się do mnie zgłosić.
Nigdy w życiu nie pozwolę ściąć komukolwiek moich włosów. Nawet pomijając fakt że źle bym wyglądała. Nie chcę żeby ktoś mi współczuł z powodu mojego stanu zdrowia, a raczej z jego braku. Szczególnie Dawid, on się nie może dowiedzieć. Nie wiem jak ja to przed nim ukryję.


**

Minęły dwa dni od mojego pobytu w szpitalu, zostałam wypisana jak na razie do domu. Rozmawiałam z Dawidem parę razy, próbował się umówić, ale okłamałam go mówiąc że jestem chora, ale w sumie to nie do końca kłamstwo, co? Nie śmieszny żart,ups. Gdy już wróciłam do domu od razu do niego napisałam, czy nie chce się spotkać. Zgodził się. Umówiliśmy się w Starbucksie. Tak dawno nie piłam tam kawy, dawno nic nie robiłam, co kiedyś było moją codzienną rutyną. Bo mimo że nie miałam forsy jak lodu układało mi się, więc mogłam sobie pozwalać na różne zachcianki. Teraz nie mogłam, ale nie z powodu pieniędzy. Ubrałam na siebie czarne legginsy, bluzę, na której były jakieś kwiaty, róże, czy coś tam. Na stopy założyłam białe conversy, do których miałam słabość. Spięłam włosy w kucyk, bo mimo że byłam po pierwszej chemii, nie chciałam pokazać że mam już mniejszą ilość włosów, a Dawid jest wzrokowcem, więc wolałabym lepiej nie chodzić przy nim w rozpuszczonych. Złapałam za swoją torebkę, pożegnałam się szybko z rodzicami i pognałam w stronę kawiarni. Było ciepło, ale mimo że nie narzekałam to podwinęłam rękawy bluzy. Zobaczyłam na rękach małe siniaki, które jak opowiadał mi lekarz były oznaką choroby. Męczy mnie już to, szczerze. Naprawdę. Dotarłam na miejsce wolniejszym tempem niż zwykle, co mam nadzieję nie zdziwiło Kwiata, dziwnie to brzmi „Kwiat”, ale za to mój. Dawno tak do niego nie mówiłam, kiedyś wręcz uzależniona byłam od tego przezwiska. Przywitałam się z nim czułym pocałunkiem w usta. Trwał trochę dłużej, bo stęskniłam się już za jego miękkością. Ale to ckliwe,prawda? Usiedliśmy na fotelach i złożyliśmy zamówienia. Zamówiłam pierniczkową latte, a Dawid który za bardzo się na tym nie znał, wziął to samo.
-Kochanie, jak się czujesz? - Powiedział trochę zestresowany ciszą, która Nas ogarnęła.
-Wszystko w porządku,tak sądzę. - Nie skłamałam. Czułam się dobrze, ale dobrze jak na moje przyzwyczajenie. Więc nie wiedziałam czy jest okej, czy wręcz przeciwnie. Gubię się we własnych słowach, wiem. - A u Ciebie?
-Jest okej, ale stęskniłem się za Tobą. Wiesz, sms'y to chyba nie jest ta bliskość której potrzebuję. - Nieśmiało mruknął.
-Przepraszam.
-Nie masz za co, ale ważne że już jesteś zdrowa i spędzimy ze sobą dużo czasu. Co robisz w sobotę? - W sobotę miałam chemioterapię, nie wierzę w to. I co ja teraz wymyślę?
-Jadę z rodzicami do kuzynki na weekend. - Chyba w to uwierzył bo zrobił rozczarowaną minę.
-Do której kuzynki?
-Angeliki.. Tej z Białegostoku. - Nie miałam żadnej kuzynki Angeliki, a tym bardziej z Białegostoku.
-Masz kuzynkę w Białymstoku?
-Tak.
Uwierzył, na szczęście. Trochę mu o niej musiałam opowiedzieć, ale z tego co wiem słuchał z zaciekawieniem. Żeby tylko się nie zakochał w niej, hihi. Przez następną godzinę rozmawialiśmy ze sobą żartując i czule rozmawiając, ale nagle Dawid spojrzał na mnie nieco wystraszony.
-Skarbie... -Powiedział zatroskany.
-Tak?
-Krew Ci leci z nosa.. -Wziął papierową serwetkę, złożył ją w rulonik i podał mi. Zatamowałam krwawienie.
-Co się dzieje? -Niepewnie spytał, jakby zaczął coś rozumieć.

sobota, 12 lipca 2014

004 "Eye for eye (..) "

perspektywa Dawida

Po tym kiedy wraz z Daria wyznaliśmy sobie miłość czułem dziwne uczucie w żołądku. Od razu zaprzeczam, to nie były motylki. To strasznie dziewczęce, a na pewno nie w moim stylu. Siedząc w dosyć dziwnej pozycji z moją dziewczyną, co brzmi teraz dziwnie, ale zajebiście,że ponownie mogę ją tak nazwać, poczułem pewien strach. Cała drżała. Nie wiem, czy to z zimna, czy z czego, ale drżała.
-Kochanie, wszystko w porządku? Cała drżysz. - Może wydawałem się zbyt nadopiekuńczy, ale na pewno nie na tyle, żebym zamieniał się w jakiegoś babochłopa, co to to nie.
-Ymmm... Tak, wszystko w porządku. Po prostu trochę mi zimno. - W pewnym stopniu czułem nutkę niepewności w jej słowach, ale uznałem, że nie będę zbytnio w to wnikać. Delikatnie musnąłem jej usta, na co ona niewinnie się uśmiechnęła. Byliśmy tak blisko siebie, że między nami nie zmieściłaby się cieniutka nić. Czułem na sobie jej spokojny oddech.  - Księżniczko, może wybierzemy się na jakąś imprezę? Wiesz, tak z okazji tej że do siebie wróciliśmy, i tak dalej..
-Możemy się gdzieś przejść, jutro?
-W porządku, przyjdę po Ciebie o 19 jutro, ale teraz muszę się zbierać, moi rodzice nie wiedzą że tutaj jestem, a miałem jechać z nimi kupić nowe meble do mojego pokoju. Trzymaj się, kicia. - Słodko się z nią pożegnałem i dałem jej słodkiego buziaka na czole.
-Do zobaczenia, królewiczu..
Ostatnio byłem bardzo zabiegany jeśli chodzi o moje prywatne życie. Codziennie jakieś spotkania z moim menagerem Igorem, już trochę nie miałem siły, ale pracując nad akustyczną płytą musiałem się temu całkiem oddać. Ta przeprowadzka do Warszawy zdecydowanie wyszła mi na dobre, wiedziałem że będzie lepiej, ale nie ze aż tak. Coraz częściej jestem wyłapywany na ulicy przez moich fanów, a w sumie to głównie fanki. Parę dziewczyn praktycznie codziennie mnie widzą. Chciałbym żeby każda z moich fanek mnie zobaczyła, wiem że to są ich marzenia, a ja zawsze zapewniam je, że jak nie tym to następnym razem. Czasami mi przykro, że nie mogą mnie spotkać, dlatego staram się organizować jak najwięcej konkursów żeby mogły mnie chociażby usłyszeć. Nie daję pojedynczym fankom takich rzeczy, "przywilejów" gdyż inne od razu się buntują z powodu "podziałów", jak to śmiesznie brzmi. W moich oczach WSZYSCY są równi, nie ma lepszych i nie ma gorszych. Wracając do domu przesłuchiwałem próbek swoich piosenek tym razem w  wersji akustycznej. Nie było aż tak źle, przynajmniej tak mi się wydawało. W końcu moje hobby puściło górę, więc zacząłem swój wspaniały taneczny krok i śpiewałem, a raczej wydzierałem się najgłośniej jak tylko się da.

"Znów pogubiłem myśli swe, Ty nic nie wiesz, Ty nic nie wiesz..
Moje siły gdzieś giną we mgle, Tracisz siebie, Tracisz siebie.."


Zauważyłem dosyć znajomą mi dziewczynę zmierzającą w moim kierunku. Zgrabne, długie nogi były  schowane w szarych wytartych rurkach, jej szczupły brzuch opinała czerwona koszula w kratę, włosy miała spięte  o ile nie jestem zgubiony w tych nazwach w koński ogon, czyli taki wysoki kucyk. Uśmiechnięta brnęła szybkim krokiem do mnie. Czy ta dziewczyna nie rozumiała, że nic między nami nie ma? Jestem zakochany w Darii, nie w niej.
-Misiu, nie unikaj mnie. -Jęknęła, gdy przeszedłem obojętnym krokiem obok niej. -Porozmawiajmy.
-Wydaje mi się, że nie mamy o czym rozmawiać. - Syknąłem. -Nie możesz po prostu dać mi spokoju? - Ta dziewczyna ostro działała mi na nerwy, nic między nami nigdy nie było, do cholery.
-A według mnie chyba jednak mamy do pogadania.
-Mów czego chcesz i daj mi spokój.
-Tak łatwo się ode mnie nie uwolnisz. Wiesz, że jeśli nie spełnisz moich oczekiwań, to z Twoją dziewczyną dobrze nie będzie, prawda? Po prostu rób to co Ci powiem chłoptasiu, a tej Twojej pożal się Boże lasce nic złego nie będzie, kapiszi?
-Kapi...co? - Chciałem jak najbardziej odbiec od pewnego tematu, który ona chciała posunąć. Hehe, posunąć to ona raczej wszystko chciała. Sam zachichotałem ze swojej własnej głupoty, ale to był udany  żart.
-Kapiszi, to inaczej pytanie, czy rozumiesz.. Dejw, w jakim Ty świecie żyjesz?
-Nie mów tak do mnie, nie jesteś moją koleżanką. Dla Ciebie "Panie Dawidzie" - Krzyknąłem do niej te słowa, wręcz z ironią.
-Nie próbuj swoich sztuczek na mnie, bo jesteś mi winien przysługę, za to co dla Ciebie zrobiłam.
-Zrobiłaś to dla mnie, ale same czyny były z Twojej winy. Nie uważasz, że źle postępujesz? -Po moich słowach trochę ją zatkało, ale ponownie zrobiła sukowatą minę i uśmiechnęła się krzywo.
-Oko za oko, ząb za ząb. Nie pamiętasz ile krzywd Ty mi wyrządziłeś?
-Stara, to było 8 lat temu!
-Lata to tylko liczby.
-Serio masz zamiar rozgrzebywać podstawówkowe żarty?
-Do końca gimnazjum mnie to śledziło, palancie! - Krzyknęła do mnie. Miała łzy w oczach. Nigdy nie zrozumiem dziewczyn, poważnie.
-Dobra, mów co chcesz. - Poddałem się i kazałem jej mówić.
-Zadania dla Ciebie jeszcze nie wymyśliłam, ale dowiesz się wkrótce. - Parsknęła do mnie i oddaliła się za starymi kamienicami.
-Co za pogięta laska. - Powiedziałem sam do siebie.

Gdy wróciłem do domu zastałem tam tylko moją mamę. Nie powiem, zdziwiło mnie to bardzo, bo tata miał na rano do pracy, ale byłem spokojny, mój tata by sobie nic nie zrobił, nikogo by nie skrzywdził, a przynajmniej tak mi się zdawało. Moja mama siedziała na karmelowej, skórzanej sofie, czytając jakąś książkę, której za bardzo nie kojarzyłem, może dlatego że mało ich czytałem, popijając szampanem. Miała niewyprasowane ubrania i rozmazany makijaż. Chyba płakała, a przynajmniej wydawała się taka. Uznałem, że nie będę za bardzo wtrącać się w jej prywatne sprawy, bo nie wyjdzie mi to na dobre, mimo że bardzo zżerała mnie ciekawość. Po cichu wszedłem po skrzypiących już od staroci drewnianych schodach pomalowanych na biało, żeby nie wyglądały źle. Otworzyłem drzwi do swojego pokoju, a na łóżku zobaczyłem żółtą kartkę, która chyba była listem. Podniosłem ją i przeczytałem tam list.

"Drogi Synu!
Nie chciałem Cię zawieźć moimi czynami, ale po prostu dłużej już nie mogłem.
Mam nadzieję że z biegiem czasu mnie zrozumiesz, i nie będziesz krył urazy do mnie po tym, co zaraz przeczytasz.
Na początku chcę Cię bardzo przeprosić. Ale dom w którym mieszkasz już nie jest, nie będzie moim domem.
Po prostu zmieniłem trochę swoje plany, ale nie obwiniaj się za to, to nie Twoja wina.
Po prostu ja i Twoja mama już nie możemy być razem, ale dlaczego, to już powie Ci Twoja mama przy dobrej okazji.
Musisz jej teraz pomóc, żeby nic sobie nie zrobiła. Nie bój się, nie mam nowej kobiety, mama będzie zawsze na 1 miejscu,
ale w tym momencie nie mogę być tutaj z Wami w Polsce. Nasza sytuacja jest.. Trochę nietypowa, ale nie wgłębiam Cię w szczegóły,
w końcu się dowiesz. Mam nadzieję, że nie jesteś na mnie zły, i w końcu mi wybaczysz. Przyjadę do Ciebie, a raczej do Was już niedługo,
więc oczekujcie mojej obecności. Wtedy Ci wszystko wytłumaczę dokładnie i ze szczegółami. Nie bądź na mnie zły, ani na mamę.

                                       
                                                                                                                        Kocham Cię, Tata"


Czy to oznacza że mój własny ojciec wyprowadził się z domu, nie jest już z moją mamą i zostawił Nas tak po prostu na lodzie? Co jak co, ale po nim to ja się tego nie spodziewałem totalnie. Najbardziej to współczuję mojej mamie, co ona musi teraz przechodzić. Uznałem, że na razie przemilczę sprawę. Po żadne meble nie pojechaliśmy, a z tego co rano mi mama mówiła - mieliśmy. No trudno, bywa, czasem takie sytuacje się zdarzały. Byłem totalnie zdołowany, a szczególnie że dodatkowym ciężarem przytłacza mnie Karolina, dla której w pewnym sensie teraz pracuję. Na dzisiaj miałem dosyć. Nie ładnie mówiąc "walnąłem" się na swoje łóżko, założyłem słuchawki na uszy i puściłem swoją boginię Rihannę, której zawsze słuchałem jak coś się działo nie tak. Moje słuchanie przerwał dźwięk sms'a od Darii.

"Wszystko w porządku kochanie? Wybrałeś sobie meble? Buzi :* "

Było mi trochę smutno po przeczytaniu tej wiadomości, ale uznałem że będę z nią totalnie szczery.

"Nie byłem z rodzicami po meble, mój tata wyprowadził się z domu, a mama jest totalnie zdołowana. Sam nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć, zagubiłem się kompletnie, mam nadzieję że chociaż Ty mnie zrozumiesz i nie będziesz mnie wypytywać, błagam. Ja sam od końca nie wiem co się dzieje, zawsze mnie coś spotyka złego.. Nie wierzę w to po prostu.. "



Perspektywa Darii

Po przeczytaniu sms'a od Dawida totalnie mnie zamurowało. Tak bardzo mu współczułam. Nie wyobrażam sobie za bardzo jego sytuacji, bo nigdy tak nie miałam, ale jakbym była teraz z nim przytuliłabym go mocno i nie puszczała, do póki nie polepszył by mu się humor. No czyli nigdy, bo to serio poważna sprawa, jejku.. Nie wiem czy to był najlepszy pomysł, ale założyłam żółte vansy i wyszłam oknem z domu. Biegłam w stronę domu mojego chłopaka. Może to brzmi zbyt oficjalnie, ale ja się tam cieszę i tak. Po jakiś piętnastu minutach dotarłam na miejsce, weszłam po schodach, takich wiecie,  jakby był pożar to szybciej wtedy da się wydostać, i puściłam sms'a do swojego chłopaka.

"Wyjrzyj przez okno. :) "


Widocznie Kwiat telefon miał cały czas w ręce, bo momentalnie jego opalona twarz pokazała mi się w oknie. Zrobiło mi się trochę słabo, ale nie chciałam tego pokazywać, to pewnie przez stres. Chłopak momentalnie otworzył mi okno i nakazał wejść do jego pokoju. Obdarowałam go swoim najszczerszym uśmiechem i bez słowa po prostu go przytuliłam. Podejrzewam, że zdziwiło go moje zachowanie, bo trochę się zachwiał, ale szybko udało mu się spowrotem wrócić do równowagi i teraz staliśmy wtuleni w siebie. Poczułam coś mokrego na swoich plecach, to chyba były łzy. Łzy smutku. Mój największy twardziel się popłakał, było mi go tak szkoda. Ujęłam jego twarz w swoje mikroskopijne dłonie tak, żeby mógł na mnie spojrzeć. Mnie samej również zaczęły lecieć łzy, bo było mi po prostu przykro.
-Nie płacz skarbie, przecież to nie Twoja wina że mój Ojciec sobie po prostu odszedł. - Jego zachrypły głos brzmiał smutnie i bez żadnego zainteresowania, chociaż po prostu wiedziałam że był tym bardzo przejęty.Ponownie go przytuliłam, gdy nagle odezwała się piosenka Rihanny "What's My Name", co oznaczało że Dawidowi dzwoniła komórka.


________________________________________________

Wiem że rozdział bardzo nudny, za co przepraszam, ale wena mi dzisiaj nie dopisała,
a staram się dodawać rozdziały regularnie:(

piątek, 11 lipca 2014

003. "I love you."

To mogło być wszystko. Bardzo się bałam, nie wiedziałam kompletnie co się dzieje. Zaciskałam pięści, ze zdenerwowania zaczynałam się pocić.. Myślałam o najgorszym.
-Na początek proszę o opuszczenie pomieszczenia Twoich znajomych. - Lekarzowi zmienił się ton na spokojniejszy. - Nie wiem czy życzysz sobie ich obecności, dlatego proszę Was o opuszczenie sali, poczekajcie na Darię na zewnątrz, niedługo wyjdzie ze szpitala, jej stan jest stabilny, ale musi się oszczędzać, więc dbajcie o nią.
-Dobrze, dziękujemy, do widzenia.. - Usłyszałam niepewny głos Dawida. Wyszli z sali, więc nadszedł moment kulminacyjny, w którym dowiem się co tak naprawdę mi jest.
-Może to nie najlepszy moment, żeby informować, ale wszystkie badania wskazały jedno. Białaczka. - Zachrypłym głos rozbrzmiał w moich uszach cicho, ale te parę słów dało mi do zrozumienia że moje życie obróci się o 180 stopni. Czułam że ostatnio coś jest ze mną nie tak. Leciała mi krew z nosa, często traciłam przytomność, ale myślałam że to wszystko jest spowodowane tylko osłabieniem, bo ostatnio też mało spałam. Ale nie, coś musiało popsuć mi plany i wyleciało z białaczką. Przecież to jest kurcze to czego najbardziej potrzebowałam! Nie dość że sobie nie radzę z życiem to jeszcze jakaś choroba na głowie. I co? Może mam jeszcze latać po szpitalach badać się i stosować jakieś zasrane chemioterapie które i tak mi nic nie pomogą?! Siedziałam krzyżując ręce na klatce piersiowej i wpatrując się w białą ścianę która była przede mną. Łzy zaczęły cisnąć mi się do oczu, ale nie chciałam tego pokazać. Musiałam być silna, jeszcze dostałabym jakieś zastrzyki i dodatkowo dłużej musiałabym siedzieć w tym szpitalu.
-Rozumiem, ale co dalej? - Niepewnie zapytałam, w moim głosie było słychać pustkę i strach. -Czy wyjdę z tego?
-Większość wychodzi z tej choroby, dlatego zrobimy wszystko co w naszej mocy. Jednakże ta choroba doda Pani trochę więcej obowiązków. Dłuższe przesiadywanie w szpitalu, mniejszą aktywność fizyczną do wykorzystania.. Wszystko ma pani w tych dokumentach. - Lekarz podał mi plik kartek, daty chemioterapii, ile czasu mam siedzieć w szpitalu, jaką dietę mam stosować. -Czy wyraża pani zgodę na stosowanie chemioterapii? - Przez chwilę się zastanawiałam, ale kiwnęłam głową co oznaczało że tak.
-Dobrze, teraz może pani się przebrać i iść.
Ubrałam się w moje ubrania, które potrzebowały prania, ale niczego innego nie miałam. Z opuszczoną głową szłam przez szpitalny korytarz szukając wyjścia. Uznałam, że przyjaciołom nic mówić nie będę, Dawidowi też nie. Po prostu nie będę ich dodatkowo zamartwiać. Z Dawidem dam sobie spokój, ale będę go traktować normalnie, bo nie mogę dodać sobie jeszcze zmartwień przez tą chorobę. Założyłam moją maskę szczęśliwej dziewczyny i opuściłam wnętrze szpitala.
-I jak?! Co Ci jest?! - Jak zawsze opiekuńcza Kasia. Mimo tego że ją uwielbiałam, to w tym momencie nie miałam ochoty jej słuchać.. -Daria?
-A nic takiego. Po prostu byłam trochę osłabiona bo...... - Chwilę się zastanawiałam co mogę powiedzieć. - Nie jadłam zbyt dużo. -Mimo tego że mój głos się załamał chciałam pokazać że jestem stabilna.
-Martwiłem się. - Troskliwy Kwiat również wrzucił swoje dwa grosze. - Na pewno to tylko z powodu mniejszej ilości jedzenia? - Bałam się że wykrył, że coś jest nie tak.
-Tak, to z tego. Spokojnie, nie martwcie się. Idziemy? - Chciałam jak najszybciej zmienić temat, zanim rozryczę się jak małe dziecko. Dziwnie było mi ich tak okłamywać, ale nie powiem im tego. Na pewno nie teraz.

Odprowadzili mnie aż pod sam dom, pożegnałam się z nimi i przekroczyłam próg mieszkania. Moi rodzice już byli w domu, bałam się trochę..
-Słoneczko.. - Podbiegła do mnie mama i mocno się do mnie wtuliła, widziałam że jej też było z tym ciężko. Tata spoglądał na mnie porozumiewawczym, ale jak i smutnym wzrokiem. Było mi tak ciężko. Nie wiedziałam jak to będzie. Ogarnęły mnie dreszcze i strach. Po cichu poszłam do swojego pokoju, usiadłam na łóżko i po prostu się rozpłakałam. Łzy leciały z moich oczu niczym wodospad, musiałam wyglądać koszmarnie, bo nawet mój mały piesek od razu ode mnie odskoczył.
-Wszyscy uciekają. - Powiedziałam po cichu do siebie uśmiechając się przez łzy. Było mi po prostu smutno, ta choroba mnie wykończy, może i nawet zabiję się przed moim "planowanym" końcem. To jest takie nie sprawiedliwe, że nic nie zrobiłam a dostaje mi się najgorzej. Dlaczego pedofile i mordercy w ogóle nie chorują, a ja musiałam? Zastanawiając się nad sensem mojego życia usłyszałam ciche i niepewne pukanie do drzwi.
-Można wejść. - Odpowiedziałam ocierając łzy z policzków. Usłyszałam uchylające się drzwi, w szybie odbiła mi się twarz Kwiata. Pewnie, jego teraz najbardziej potrzebowałam.. Nie chciałam na niego patrzeć. Już nawet nie dlatego że płakałam, ale nie chciałam żeby ktokolwiek zobaczył mnie w takim stanie, dlatego spoglądałam na lecące po mojej szybie krople deszczu, które toczyły ze sobą wojnę która pierwsza spadnie na dół. Bawiło mnie to że traktuję samą siebie jak małe nierozumiejące nic dziecko.
-Daria? Wszystko w porządku? - Jego ciepły, troskliwy głos. Tak mi tego brakowało, ale nie potrafię mu wybaczyć tej zdrady. Nigdy.. Chyba że.. Zobaczymy. Potrzebuję go, jak nikogo innego. -Halo, Daria?
-Tak.. - Tylko tyle potrafiłam z siebie wydusić, bo momentalnie znów zaniosłam się płaczem.
-Ej, Daria, misiu, nie płacz. - Powoli zbliżał się do mnie, niepewnie bo niepewnie, ale podchodził. Delikatnie objął mnie ramionami i przysunął do siebie. Pogładził mnie po policzku, jemu samemu zaszkliły się oczy. -Wiem że to nie najlepsze miejsce i czas, ale pamiętaj że ja wciąż Cię kocham, mam nadzieję że dasz mi kiedyś się wytłumaczyć. - Zerwałam się z łóżka, otarłam łzy, uznałam że dam mu wyjaśnić, chociaż w tym czasie w którym jestem spokojna.
-Tłumacz, póki możesz.. - Chcąc nie chcąc przecież ta rozmowa musiała nastąpić, teraz, gdy byłam skłonna mu wybaczyć chciałam znać całą prawdę.
-Eh.. - Odchrząknął. - Tego dnia kiedy mnie zobaczyłaś z Karoliną.. Ja byłem pijany. Nie panowałem za bardzo nad sobą. Byliśmy na urodzinach u Kevina, no i Karolina to przyjaciółka Churskiej, od samego początku imprezy przystawiała się do mnie. Ja za bardzo nie rozumiałem, myślałem że to tylko takie wiesz.. "dzikie podrywy" ale jak się okazało to jednak nie były tylko niewinne zaloty. Było mi już słabo od zbyt dużej ilości alkoholu, więc zaproponowała mi spacer. Słyszałem że za sobą nie przepadacie, ale wydawała mi się miła, więc się zgodziłem..Zobaczyłem Ciebie, nie wiedziałem w sumie gdzie byłem, ani co się ze mną dzieje, ale chciałem podejść. Za bardzo nie panowałem nad koordynacją ruchową, więc ona przyciągnęła mnie do siebie. Pocałunków nie odwzajemniałem, ale ona nie chciała mnie puścić, nie potrafiłem się jej wyrwać. Przepraszam Cię, błagam, wybacz mi. Zrobię wszystko, obiecuję.. - Prawię się popłakał, ale ja mu uwierzyłam. Zrozumiałam, że go potrzebuję. Nic nie powiedziałam, tylko delikatnie musnęłam jego usta.
-Kocham Cię. - To jedyne słowa które umiałam wykrztusić.
-Ja Ciebie też.



_________________________________________________

Długa przerwa była, nie ukrywam, ale nareszcie trzeci rozdział! Trochę smutny, ale Daria i Dawid wreszcie się pogodzili! Nie zamartwiajcie się tym, że Daria jest chora. Zdąży zrobić dużo rzeczy podczas chemioterapii! :)