perspektywa Dawida
Słysząc dzwonek w
komórce niechętnie wygramoliłem się z uścisku, Daria również
nie miała zadowolonej miny, spoglądając na ekran komórki od razu
się zdenerwowałem, bo była to Karolina, a ja nie miałem
najmniejszej ochoty z nią rozmawiać. Na pewno nie teraz,
przewróciłem oczami, najprawdopodobniej figlarnie, gdyż Daria
cicho zachichotała, obdarzyłem ją uśmiechem i powoli kierowałem
się do drzwi.
-Zaraz przyjdę, poczekaj
tutaj. - Uspokoiłem ją i wyszedłem z pokoju zamykając za sobą
drzwi. -Halo?
-Przeszkodziłam Ci w
czymś, że tak długo nie odbierałeś? -Jęknęła swoim
denerwującym głosem Karolina. Było jej bardzo wesoło, chyba aż
za bardzo.
-Tak, przeszkodziłaś, a teraz gadaj czego chcesz.
-Tak, przeszkodziłaś, a teraz gadaj czego chcesz.
-Oj misiaczku, spieszy Ci
się?
-Nie mów tak do mnie, to
po pierwsze. Po drugie, tak śpieszy mi się, więc przechodź do
rzeczy, bo się rozłączę. - Trochę ją nastraszyłem, zamilkła
na chwilę. Czy ona miała świra na moim punkcie? Nie myślałem o
tym teraz, czekałem po prostu na jej odpowiedź.
-Uważaj co mówisz. Mam
kolegę.. -Odchrząknęła. -No i on ma dziewczynę. A bardzo mnie
kiedyś zranił, więc chcę żebyś mu ją odbił.
-Nie jestem podły, stara,
myśl co mówisz. Chcesz się na nim mścić?
-Tak, i albo zrobisz to co
Ci karzę, albo...
-Albo co? Języka w gębie
Ci brakło, czy coś?
-Nie. - Prychnęła
surowo. -Albo zrobisz to o co Cię proszę, albo Daria dowie się
jakie miałeś życie.-Kurde,laska trafiła w mój czuły punkt, więc
chyba nie miałem wyjścia.
-Dobra. -Warknąłem.
Działała mi na nerwy, jak najszybciej chciałem skończyć rozmowę.
- No więc kiedy,gdzie,o której, jak laska się nazywa i jak
wygląda?-Zadawałem dużo pytań a gdy rysopis (nie wiem jak to
inaczej nazwać) został sporządzony rozłączyłem się bez słowa,
bez przytaknięcia. Wróciłem do swojej dziewczyny i przytuliłem ją
ponownie.
-Stęskniłeś się, co? -
Zaśmiała się, na co również odpowiedziałem jej śmiechem. Jej
dotyk, jej słowo, jej wzrok, każdy czuły gest w stosunku do mnie z
jej strony sprawiał, że odpływałem na inny, nieznany ląd. Może
to co mówię jest ckliwe, ale prawdziwe. Delikatnie musnąłem jej
policzek na co wypuściła powietrze i momentalnie się rozluźniła.
Mimo że wróciliśmy do siebie między nami jednak nadal było
jakieś napięcie, taka linia której nie można przekroczyć. Nie
chcieliśmy tego pokazać, ale oboje o tym wiedzieliśmy. Gdy
zadzwonił jej telefon, a ona puściła moje ramiona jęknąłem, w
sumie sam nawet nie wiem dlaczego.
-Halo? -Odpowiedziała
spokojnie, chociaż jej oczy aż zaszkliły się od strachu.
-Gdzie Ty się podziewasz
Daria? Gdziekolwiek jesteś, w tej chwili do domu! - Surowy głos jej
mamy słyszałem, mimo tego, że nie miała włączonego w telefonie
trybu głośnomówiącego, co oznaczało że jej mama po prostu na
nią krzyczy. Znałem jej rodziców bardzo dobrze, ale raczej za mną
nie przepadali. Niby nic nie mieli do naszego związku, to po prostu
nie byli mi jakoś oddani i nie traktowali mnie jak własnego syna, a
może to i lepiej.
-Tak mamo, już idę..
-Masz się tutaj pojawić
w trybie natychmiastowym! - Stanowczo oznajmiła jej mama, ale po jej
głosie nie zdawała się być zła, ale zmartwiona.
-Dobra, pa. - Szybko się
rozłączyła. Popatrzyła na mnie przepraszającym wzrokiem, na co
skinąłem jej głową i uspokajająco się uśmiechnąłem.
Pocałowała mnie na pożegnanie delikatnie w usta,tak jakbym był ze
szkła, przytuliła się do mnie i wyszła z domu, a raczej mojego
pokoju poprzez te metalowe schody, których nadal nie znam nazwy.
**
perspektywa Darii
Mimo że byłam
podenerwowana, że muszę wracać do domu, w duchu telefon od mamy
sprowadził mnie na ziemię. Z Dawidem parą byliśmy krótko, bo w
końcu dzisiaj do siebie wróciliśmy, to i tak w dalszym ciągu była
między nami niewidzialna bariera, której nie chcieliśmy ukazać,
bo to by było dziwne. A jeżeli mowa o zadziwiających czynach,
Dawid praktycznie krzyczał rozmawiając z.... Nie wiem nawet kto to
był, ale po surowym tonie Dawida dało się poznać, że nie
przepadał za tą dziewczyną/chłopakiem, czy jakimś Marsjaninem,
albo coś. Biegłam do domu niczym maratończyk, więc gdy dotarłam
do mojego domu czułam że potrzebuję wody, bo pragnienie dawało
górę. Pragnęłam... Wody, rzecz jasna, nie myślcie sobie nic, czy
coś. Przekroczyłam próg domu i od razu zastałam mamę z tatą,
zdenerwowanych..
-moja droga, Twoja choroba
nie uwalnia Cię na razie od tego, że możesz nami pomiatać! Mogłaś
powiedzieć że wychodzić, założyć kurtkę. Cholera, jest późno!
Czy Ty pomyślałaś o konsekwencjach? Gdzie Ty w ogóle byłaś? -
Zadawała tak dużo pytań a mi zrobiło się słabo. Patrzyłam na
nią chwilę zdezorientowanym wzrokiem,gdy nagle straciłam
przytomność. Tata zdążył mnie podtrzymać przed upadkiem, ale
gorączkowo patrzyli na siebie z mamą i postanowili wezwać
pogotowie. Z tego co wiem karetka przyjechała w miarę sprawnie i po
prostu zawieźli mnie do szpitala. Mama szybko wybrała jakieś
rzeczy, a ja dalej byłam nieprzytomna. Słyszałam ich wszystkich,
ale nie potrafiłam drgnąć, powiedzieć im czegokolwiek. Bałam
się, myślałam że umieram. Szybkim tempem przywieźli mnie do
szpitala. Nie jechali na sygnale, ale nie była to taka powolna
jazda. Na pewno nie kierowali się przepisami ruchu drogowego.
Przenieśli mnie na tych śmiesznych noszach do sali segregacji,
gdzie podpięli mnie do jakiejś kroplówki i teraz nie miałam
wyboru się ruszać. Chyba spałam parę godzin, a raczej nie spałam,
tylko po prostu byłam w bezruchu. Obudziłam się podpięta do
różnych kabli, ale byłam na tyle cicha, że nikt nie zauważył.
-Mamo.. - powiedziałam
pół-szeptem, tylko tyle potrafiłam z siebie wydusić. Ku mojemu
szczęściu usłyszała mnie.
-Kochanie.. Jak dobrze że
się obudziłaś! - Mama krzyknęła z radości i mocno mnie
przytuliła. Mocny ból, ał.
-Boli.. -Ciężko było mi
cokolwiek powiedzieć z powodu uciskającego mnie żołądka i
zaniżonej temperatury. Byłam po prostu wycieńczona. Już
nienawidzę tej cholernej choroby. Dlaczego ja?
-Pani Daria?
-T-ta-tak. -Wybełkotałam
zmieszana. - To ja.
-Niedługo będzie pani
miała pierwszą chemioterapię.. Decyduje się pani na ścinanie
włosów?
-Ścinanie włosów? Z jakiego powodu? -Zdziwiona spytałam.
-Ścinanie włosów? Z jakiego powodu? -Zdziwiona spytałam.
-Podczas chemioterapii
osobom chorym na białaczkę wypadają włosy, dlatego pytam o
pozwolenie ścinania, żeby nie było znacznej różnicy,wie pani..
-Nie, nie zgadzam się na
ścinanie, nigdy.
-Dobrze, ale jeśli się
pani jednak przekona, to proszę się do mnie zgłosić.
Nigdy w życiu nie pozwolę
ściąć komukolwiek moich włosów. Nawet pomijając fakt że źle
bym wyglądała. Nie chcę żeby ktoś mi współczuł z powodu
mojego stanu zdrowia, a raczej z jego braku. Szczególnie Dawid, on
się nie może dowiedzieć. Nie wiem jak ja to przed nim ukryję.
**
Minęły dwa dni od mojego pobytu w szpitalu, zostałam wypisana jak na razie do domu. Rozmawiałam z Dawidem parę razy, próbował się umówić, ale okłamałam go mówiąc że jestem chora, ale w sumie to nie do końca kłamstwo, co? Nie śmieszny żart,ups. Gdy już wróciłam do domu od razu do niego napisałam, czy nie chce się spotkać. Zgodził się. Umówiliśmy się w Starbucksie. Tak dawno nie piłam tam kawy, dawno nic nie robiłam, co kiedyś było moją codzienną rutyną. Bo mimo że nie miałam forsy jak lodu układało mi się, więc mogłam sobie pozwalać na różne zachcianki. Teraz nie mogłam, ale nie z powodu pieniędzy. Ubrałam na siebie czarne legginsy, bluzę, na której były jakieś kwiaty, róże, czy coś tam. Na stopy założyłam białe conversy, do których miałam słabość. Spięłam włosy w kucyk, bo mimo że byłam po pierwszej chemii, nie chciałam pokazać że mam już mniejszą ilość włosów, a Dawid jest wzrokowcem, więc wolałabym lepiej nie chodzić przy nim w rozpuszczonych. Złapałam za swoją torebkę, pożegnałam się szybko z rodzicami i pognałam w stronę kawiarni. Było ciepło, ale mimo że nie narzekałam to podwinęłam rękawy bluzy. Zobaczyłam na rękach małe siniaki, które jak opowiadał mi lekarz były oznaką choroby. Męczy mnie już to, szczerze. Naprawdę. Dotarłam na miejsce wolniejszym tempem niż zwykle, co mam nadzieję nie zdziwiło Kwiata, dziwnie to brzmi „Kwiat”, ale za to mój. Dawno tak do niego nie mówiłam, kiedyś wręcz uzależniona byłam od tego przezwiska. Przywitałam się z nim czułym pocałunkiem w usta. Trwał trochę dłużej, bo stęskniłam się już za jego miękkością. Ale to ckliwe,prawda? Usiedliśmy na fotelach i złożyliśmy zamówienia. Zamówiłam pierniczkową latte, a Dawid który za bardzo się na tym nie znał, wziął to samo.
-Kochanie, jak się
czujesz? - Powiedział trochę zestresowany ciszą, która Nas
ogarnęła.
-Wszystko w porządku,tak
sądzę. - Nie skłamałam. Czułam się dobrze, ale dobrze jak na
moje przyzwyczajenie. Więc nie wiedziałam czy jest okej, czy wręcz
przeciwnie. Gubię się we własnych słowach, wiem. - A u Ciebie?
-Jest okej, ale stęskniłem
się za Tobą. Wiesz, sms'y to chyba nie jest ta bliskość której
potrzebuję. - Nieśmiało mruknął.
-Przepraszam.
-Nie masz za co, ale ważne
że już jesteś zdrowa i spędzimy ze sobą dużo czasu. Co robisz w
sobotę? - W sobotę miałam chemioterapię, nie wierzę w to. I co
ja teraz wymyślę?
-Jadę z rodzicami do
kuzynki na weekend. - Chyba w to uwierzył bo zrobił rozczarowaną
minę.
-Do której kuzynki?
-Angeliki.. Tej z
Białegostoku. - Nie miałam żadnej kuzynki Angeliki, a tym bardziej
z Białegostoku.
-Masz kuzynkę w
Białymstoku?
-Tak.
Uwierzył, na szczęście.
Trochę mu o niej musiałam opowiedzieć, ale z tego co wiem słuchał
z zaciekawieniem. Żeby tylko się nie zakochał w niej, hihi. Przez
następną godzinę rozmawialiśmy ze sobą żartując i czule
rozmawiając, ale nagle Dawid spojrzał na mnie nieco wystraszony.
-Skarbie... -Powiedział
zatroskany.
-Tak?
-Krew Ci leci z nosa..
-Wziął papierową serwetkę, złożył ją w rulonik i podał mi.
Zatamowałam krwawienie.
-Co się dzieje?
-Niepewnie spytał, jakby zaczął coś rozumieć.