poniedziałek, 14 lipca 2014

005 : "Daria, what happens?"

perspektywa Dawida

Słysząc dzwonek w komórce niechętnie wygramoliłem się z uścisku, Daria również nie miała zadowolonej miny, spoglądając na ekran komórki od razu się zdenerwowałem, bo była to Karolina, a ja nie miałem najmniejszej ochoty z nią rozmawiać. Na pewno nie teraz, przewróciłem oczami, najprawdopodobniej figlarnie, gdyż Daria cicho zachichotała, obdarzyłem ją uśmiechem i powoli kierowałem się do drzwi.
-Zaraz przyjdę, poczekaj tutaj. - Uspokoiłem ją i wyszedłem z pokoju zamykając za sobą drzwi. -Halo?
-Przeszkodziłam Ci w czymś, że tak długo nie odbierałeś? -Jęknęła swoim denerwującym głosem Karolina. Było jej bardzo wesoło, chyba aż za bardzo.
-Tak, przeszkodziłaś, a teraz gadaj czego chcesz.
-Oj misiaczku, spieszy Ci się?
-Nie mów tak do mnie, to po pierwsze. Po drugie, tak śpieszy mi się, więc przechodź do rzeczy, bo się rozłączę. - Trochę ją nastraszyłem, zamilkła na chwilę. Czy ona miała świra na moim punkcie? Nie myślałem o tym teraz, czekałem po prostu na jej odpowiedź.
-Uważaj co mówisz. Mam kolegę.. -Odchrząknęła. -No i on ma dziewczynę. A bardzo mnie kiedyś zranił, więc chcę żebyś mu ją odbił.
-Nie jestem podły, stara, myśl co mówisz. Chcesz się na nim mścić?
-Tak, i albo zrobisz to co Ci karzę, albo...
-Albo co? Języka w gębie Ci brakło, czy coś?
-Nie. - Prychnęła surowo. -Albo zrobisz to o co Cię proszę, albo Daria dowie się jakie miałeś życie.-Kurde,laska trafiła w mój czuły punkt, więc chyba nie miałem wyjścia.
-Dobra. -Warknąłem. Działała mi na nerwy, jak najszybciej chciałem skończyć rozmowę. - No więc kiedy,gdzie,o której, jak laska się nazywa i jak wygląda?-Zadawałem dużo pytań a gdy rysopis (nie wiem jak to inaczej nazwać) został sporządzony rozłączyłem się bez słowa, bez przytaknięcia. Wróciłem do swojej dziewczyny i przytuliłem ją ponownie.
-Stęskniłeś się, co? - Zaśmiała się, na co również odpowiedziałem jej śmiechem. Jej dotyk, jej słowo, jej wzrok, każdy czuły gest w stosunku do mnie z jej strony sprawiał, że odpływałem na inny, nieznany ląd. Może to co mówię jest ckliwe, ale prawdziwe. Delikatnie musnąłem jej policzek na co wypuściła powietrze i momentalnie się rozluźniła. Mimo że wróciliśmy do siebie między nami jednak nadal było jakieś napięcie, taka linia której nie można przekroczyć. Nie chcieliśmy tego pokazać, ale oboje o tym wiedzieliśmy. Gdy zadzwonił jej telefon, a ona puściła moje ramiona jęknąłem, w sumie sam nawet nie wiem dlaczego.
-Halo? -Odpowiedziała spokojnie, chociaż jej oczy aż zaszkliły się od strachu.
-Gdzie Ty się podziewasz Daria? Gdziekolwiek jesteś, w tej chwili do domu! - Surowy głos jej mamy słyszałem, mimo tego, że nie miała włączonego w telefonie trybu głośnomówiącego, co oznaczało że jej mama po prostu na nią krzyczy. Znałem jej rodziców bardzo dobrze, ale raczej za mną nie przepadali. Niby nic nie mieli do naszego związku, to po prostu nie byli mi jakoś oddani i nie traktowali mnie jak własnego syna, a może to i lepiej.
-Tak mamo, już idę..
-Masz się tutaj pojawić w trybie natychmiastowym! - Stanowczo oznajmiła jej mama, ale po jej głosie nie zdawała się być zła, ale zmartwiona.
-Dobra, pa. - Szybko się rozłączyła. Popatrzyła na mnie przepraszającym wzrokiem, na co skinąłem jej głową i uspokajająco się uśmiechnąłem. Pocałowała mnie na pożegnanie delikatnie w usta,tak jakbym był ze szkła, przytuliła się do mnie i wyszła z domu, a raczej mojego pokoju poprzez te metalowe schody, których nadal nie znam nazwy.

**
perspektywa Darii

Mimo że byłam podenerwowana, że muszę wracać do domu, w duchu telefon od mamy sprowadził mnie na ziemię. Z Dawidem parą byliśmy krótko, bo w końcu dzisiaj do siebie wróciliśmy, to i tak w dalszym ciągu była między nami niewidzialna bariera, której nie chcieliśmy ukazać, bo to by było dziwne. A jeżeli mowa o zadziwiających czynach, Dawid praktycznie krzyczał rozmawiając z.... Nie wiem nawet kto to był, ale po surowym tonie Dawida dało się poznać, że nie przepadał za tą dziewczyną/chłopakiem, czy jakimś Marsjaninem, albo coś. Biegłam do domu niczym maratończyk, więc gdy dotarłam do mojego domu czułam że potrzebuję wody, bo pragnienie dawało górę. Pragnęłam... Wody, rzecz jasna, nie myślcie sobie nic, czy coś. Przekroczyłam próg domu i od razu zastałam mamę z tatą, zdenerwowanych..
-moja droga, Twoja choroba nie uwalnia Cię na razie od tego, że możesz nami pomiatać! Mogłaś powiedzieć że wychodzić, założyć kurtkę. Cholera, jest późno! Czy Ty pomyślałaś o konsekwencjach? Gdzie Ty w ogóle byłaś? - Zadawała tak dużo pytań a mi zrobiło się słabo. Patrzyłam na nią chwilę zdezorientowanym wzrokiem,gdy nagle straciłam przytomność. Tata zdążył mnie podtrzymać przed upadkiem, ale gorączkowo patrzyli na siebie z mamą i postanowili wezwać pogotowie. Z tego co wiem karetka przyjechała w miarę sprawnie i po prostu zawieźli mnie do szpitala. Mama szybko wybrała jakieś rzeczy, a ja dalej byłam nieprzytomna. Słyszałam ich wszystkich, ale nie potrafiłam drgnąć, powiedzieć im czegokolwiek. Bałam się, myślałam że umieram. Szybkim tempem przywieźli mnie do szpitala. Nie jechali na sygnale, ale nie była to taka powolna jazda. Na pewno nie kierowali się przepisami ruchu drogowego. Przenieśli mnie na tych śmiesznych noszach do sali segregacji, gdzie podpięli mnie do jakiejś kroplówki i teraz nie miałam wyboru się ruszać. Chyba spałam parę godzin, a raczej nie spałam, tylko po prostu byłam w bezruchu. Obudziłam się podpięta do różnych kabli, ale byłam na tyle cicha, że nikt nie zauważył.
-Mamo.. - powiedziałam pół-szeptem, tylko tyle potrafiłam z siebie wydusić. Ku mojemu szczęściu usłyszała mnie.
-Kochanie.. Jak dobrze że się obudziłaś! - Mama krzyknęła z radości i mocno mnie przytuliła. Mocny ból, ał.
-Boli.. -Ciężko było mi cokolwiek powiedzieć z powodu uciskającego mnie żołądka i zaniżonej temperatury. Byłam po prostu wycieńczona. Już nienawidzę tej cholernej choroby. Dlaczego ja?
-Pani Daria?
-T-ta-tak. -Wybełkotałam zmieszana. - To ja.
-Niedługo będzie pani miała pierwszą chemioterapię.. Decyduje się pani na ścinanie włosów?
-Ścinanie włosów? Z jakiego powodu? -Zdziwiona spytałam.
-Podczas chemioterapii osobom chorym na białaczkę wypadają włosy, dlatego pytam o pozwolenie ścinania, żeby nie było znacznej różnicy,wie pani..
-Nie, nie zgadzam się na ścinanie, nigdy.
-Dobrze, ale jeśli się pani jednak przekona, to proszę się do mnie zgłosić.
Nigdy w życiu nie pozwolę ściąć komukolwiek moich włosów. Nawet pomijając fakt że źle bym wyglądała. Nie chcę żeby ktoś mi współczuł z powodu mojego stanu zdrowia, a raczej z jego braku. Szczególnie Dawid, on się nie może dowiedzieć. Nie wiem jak ja to przed nim ukryję.


**

Minęły dwa dni od mojego pobytu w szpitalu, zostałam wypisana jak na razie do domu. Rozmawiałam z Dawidem parę razy, próbował się umówić, ale okłamałam go mówiąc że jestem chora, ale w sumie to nie do końca kłamstwo, co? Nie śmieszny żart,ups. Gdy już wróciłam do domu od razu do niego napisałam, czy nie chce się spotkać. Zgodził się. Umówiliśmy się w Starbucksie. Tak dawno nie piłam tam kawy, dawno nic nie robiłam, co kiedyś było moją codzienną rutyną. Bo mimo że nie miałam forsy jak lodu układało mi się, więc mogłam sobie pozwalać na różne zachcianki. Teraz nie mogłam, ale nie z powodu pieniędzy. Ubrałam na siebie czarne legginsy, bluzę, na której były jakieś kwiaty, róże, czy coś tam. Na stopy założyłam białe conversy, do których miałam słabość. Spięłam włosy w kucyk, bo mimo że byłam po pierwszej chemii, nie chciałam pokazać że mam już mniejszą ilość włosów, a Dawid jest wzrokowcem, więc wolałabym lepiej nie chodzić przy nim w rozpuszczonych. Złapałam za swoją torebkę, pożegnałam się szybko z rodzicami i pognałam w stronę kawiarni. Było ciepło, ale mimo że nie narzekałam to podwinęłam rękawy bluzy. Zobaczyłam na rękach małe siniaki, które jak opowiadał mi lekarz były oznaką choroby. Męczy mnie już to, szczerze. Naprawdę. Dotarłam na miejsce wolniejszym tempem niż zwykle, co mam nadzieję nie zdziwiło Kwiata, dziwnie to brzmi „Kwiat”, ale za to mój. Dawno tak do niego nie mówiłam, kiedyś wręcz uzależniona byłam od tego przezwiska. Przywitałam się z nim czułym pocałunkiem w usta. Trwał trochę dłużej, bo stęskniłam się już za jego miękkością. Ale to ckliwe,prawda? Usiedliśmy na fotelach i złożyliśmy zamówienia. Zamówiłam pierniczkową latte, a Dawid który za bardzo się na tym nie znał, wziął to samo.
-Kochanie, jak się czujesz? - Powiedział trochę zestresowany ciszą, która Nas ogarnęła.
-Wszystko w porządku,tak sądzę. - Nie skłamałam. Czułam się dobrze, ale dobrze jak na moje przyzwyczajenie. Więc nie wiedziałam czy jest okej, czy wręcz przeciwnie. Gubię się we własnych słowach, wiem. - A u Ciebie?
-Jest okej, ale stęskniłem się za Tobą. Wiesz, sms'y to chyba nie jest ta bliskość której potrzebuję. - Nieśmiało mruknął.
-Przepraszam.
-Nie masz za co, ale ważne że już jesteś zdrowa i spędzimy ze sobą dużo czasu. Co robisz w sobotę? - W sobotę miałam chemioterapię, nie wierzę w to. I co ja teraz wymyślę?
-Jadę z rodzicami do kuzynki na weekend. - Chyba w to uwierzył bo zrobił rozczarowaną minę.
-Do której kuzynki?
-Angeliki.. Tej z Białegostoku. - Nie miałam żadnej kuzynki Angeliki, a tym bardziej z Białegostoku.
-Masz kuzynkę w Białymstoku?
-Tak.
Uwierzył, na szczęście. Trochę mu o niej musiałam opowiedzieć, ale z tego co wiem słuchał z zaciekawieniem. Żeby tylko się nie zakochał w niej, hihi. Przez następną godzinę rozmawialiśmy ze sobą żartując i czule rozmawiając, ale nagle Dawid spojrzał na mnie nieco wystraszony.
-Skarbie... -Powiedział zatroskany.
-Tak?
-Krew Ci leci z nosa.. -Wziął papierową serwetkę, złożył ją w rulonik i podał mi. Zatamowałam krwawienie.
-Co się dzieje? -Niepewnie spytał, jakby zaczął coś rozumieć.

3 komentarze:

  1. Super <3 Czekam na następny rozdział :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Nominowałam cię do do Libester Award więcej u mnie : http://marzeniakwiatonator.blogspot.com.es/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nominowalam cie do liebster award pytania takie same woecej u mnie thetruestoryof1d.blogspot.com

      Usuń