niedziela, 7 września 2014

013. "Be Alright"

"Through the storm and through the clouds
Bumps in the road and upside down now
I know it's hard babe to sleep at night
Don't you worry, cause everything's gonna be alright
Be alright"


Życie tak szybko się kończy. Coś jest, a później tego nie ma. Dlaczego to wszystko tak się toczy? Że ktoś jest, wspiera, a później odchodzi? Ty pozostajesz w rozpaczy. Nie wiesz co masz robić, nie wiesz jak się zachowywać. W głowie masz totalną pustkę. Zatracasz się w ciemności...


*Otwierasz oczy. Widzisz biały, szpitalny pokój. O dziwo to nie Ty leżysz w niewygodnym łóżku, tylko siedzisz na krześle, z głową opartą o materac, jedną rękę masz na swoim czole, a drugą trzymasz czyjąś. Wolną ręką, ocierasz zmęczoną twarz, aby móc lepiej zauważyć przestrzeń znajdującą się przed Tobą. Spoglądasz kątem oka na lewo, potem na prawo. Twój wzrok zatrzymuje się. Widzisz śpiącą postać. Delikatne rysy twarzy, mały ślad po kolczyku. Włosy w nieładzie. To on. Ten chłopak z którym pierwszy raz się całowałaś. Ten chłopak z którym przeżyłaś niezapomniane chwile. Ten chłopak leży teraz w bezruchu podpięty do dużej ilości kabli. On Ci pomagał zawsze, a Ty teraz nie możesz mu pomóc. Po Twoim policzku spływa pojedyncza łza, ale Ty szybko ją ocierasz. Nie chcesz płakać. Nie chcesz zatracić się w smutku. Nie wiesz co się dzieje, nie możesz płakać przez własną niewiedzę. Jedyne co robisz, to siedzisz i wpatrujesz się w chłopaka. Nie puszczasz jego ręki, czując po prostu to że może to być ostatni raz kiedy ją trzymasz. Widzisz zamianę miejscami, taką tylko pomiędzy nim a Tobą. Po prostu nie wiesz co robić. Już wiesz jak czują się Twoi bliscy kiedy widzą Ciebie w szpitalu. Ty chcesz się poddać, a oni? Oni są przy Tobie. Tak jak Ty jesteś teraz przy nim. Kolejna łza. Unosisz delikatnie jego dłoń, jakby była z porcelany i mogła się momentalnie potłuc z minimalnym, niedelikatnym ruchem. Głaszczesz ją, i całujesz pojedynczo knykcie. Następna łza. Czujesz że zaraz totalnie się rozkleisz. Nagle czujesz gdy on odwzajemnia dotyk. Uciska Twoją dłoń. Widzisz? Czujesz? On jest, żyje, trwa przy Tobie. Porusza się. Kolejny błysk w Twoich oczach. Otwiera powoli oczy. Praktycznie zaczynasz skakać ze szczęścia. Nagle widzisz jak jego oczy się zamykają, ale potem znowu otwierają. Uf, on tylko przyzwyczaja się do światła, spokojnie. Przygląda się Tobie, z podziwem wpatruje się w Twoje lekko przekrwione oczy. Jego wzrok schodzi niżej, na Wasze splecione razem dłonie. Kąciki jego ust lekko unoszą się ku górze. Spogląda spowrotem na Ciebie. Rozchyla usta, a z jego ust wychodzi cichy pomruk.
-Kochanie... - Zaczyna powoli, w jego głowie słychać ból. Jakby to przeszywało go od środka. - Jestem tu, ale... - Przerywa. Niekontrolowanie kaszle. Już masz zamiar naciskać czerwony guzik, ale on resztką sił łapie Cię za rękę i powstrzymuje. - Nie chcesz spędzać ostatnich chwil ze mną z pielęgniarkami u boku. prawda? - Skrzeczy. Jego głos jest mieszanką przygnębienia, smutku, żalu, bólu. Wszystkiego w jednym. Ała.
-Ale Ty nie umierasz, niedługo mieliśmy jechać na wakacje, obiecałeś.. Mówiłeś że jak ja wyzdrowieję to pojedziemy. A co dostaję zamiast wygrzewania się na piasku? Jakąś pieprzoną zamianę ról, to ja tu leżałam zawsze, pamiętasz? - Twoja głowa opada z bezsilności. Słona substancja wylewa się z Twoich oczu niczym wodospad. - Obiecałeś.. - Ściszasz mój ton do szeptu i równie cicho szlochasz.
-Przepraszam. Kocham Cię.. - Ostatnie słowa z jego ust brzmią głośno i wyraźnie. Zamyka oczy. A Ty krzyczysz, błagasz, płaczesz. Klękasz, modlisz się.. A potem widzisz przed sobą ciemność.



A potem się budzisz. *




__________________________


Przepraszam że tak długo
nie miałam możliwości
a jutro szkoła,
bardzo zależało mi żeby dzisiaj go dodać
obiecuję, że w następnym się zaskoczycie, naprawdę!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz