10:18.
Grałem sobie na gitarze, komponując jakieś krótkie melodyjki. Wiecie - czasem robię to, żeby zabić nudę. To powstrzymuje mnie na przykład od ćpania, picia, a co najważniejsze - palenia. Wolę moje struny, zdecydowanie. Wracając do tego co się działo - z rozmyśleń "wybudził" mnie telefon.
-Ej Chwast, potrzebujemy Cię. No bo.... - Igor zaczął mówić.
-No co jest?
-Capar God's. Musimy być w pełni przygotowani. - Powiedział jakby to była największa tajemnica na świecie. - Musisz tu przyjechać. Nasz magazyn, jak najszybciej. To już nie owijanie w bawełnę. To wszystko zależy od pierdolonego życia każdego z Nas. - Nieco zdenerwowany poinformował mnie gdzie mam przyjechać. Nie dziwię się mu że jest w takim stanie. Jakbym miał jeszcze więcej na głowie sam bym pewnie nie wytrzymał.
-Zaraz będę. - Po tych słowach rozłączyłem się. Wsadziłem telefon do tylnej kieszeni spodni i wyszedłem oknem. Tak żeby było szybciej, dla Waszej wiadomości. Nie to że jestem jakiś nienormalny i nie wiem co to drzwi. Zobaczyłem na drzewie wyryte inicjały. Dla ścisłości, moje i Darii. Wtedy byliśmy przyjaciółmi, to było bardzo dawno temu. Na twarzy pojawił się wielki banan, a ja ruszyłem do swojego samochodu. Nacisnąłem na mały przycisk, aby drzwiczki się otworzyły, po czym wsiadłem i zapiąłem pasy. Zapaliłem silnik z tym charakterystycznym dźwiękiem i włączyłem radio.
Wiedziałem, że gdybym miał jechać normalną drogą (autostrada itp.) pewnie w tych korkach prędzej straciłbym benzynę niż dojechał na miejsce, dlatego zdecydowałem się jechać skrótami. Jak tak teraz o tym myślę, nie wiem czy to dobra decyzja.
Zjechałem z autostrady aby móc wjechać w ciasną uliczkę, która była szybszym sposobem na dostanie się do magazynu. Odkryliśmy już ją dawno temu, gdy magazyn jeszcze funkcjonował. Zawsze wchodziliśmy tam oknem, bawiliśmy się jakimiś plastikowymi mieczami. Któryś z naszych opiekunów zawsze Nas tam zawoził, do momentu gdy znaleźliśmy wąską uliczkę. Dla Nas była szeroka, ale jeśli chodzi o samochody, przejechanie przez taki obszar może być trochę kłopotliwe dla osób które przejeżdżają tu pierwszy raz. Dla Waszej informacji - jestem już obeznany.
Zjechałem w kolejną uliczkę, jeszcze węższą od zjazdu z autostrady. Mimo że dawno tam nie byłem wiedziałem, ze to ona zaprowadzi mnie do miejsca docelowego.
-Zarosło tu trochę. - Pomyślałem przejeżdżając przez błoto. Mimo wszystko było tu trochę inaczej niż ostatnim razem, przysięgam. A może to ja inaczej zapamiętałem to miejsce. Wsłuchując się w hipnotyzujący głos Rihanny nagle poczułem że droga robi się niebezpiecznie stroma. Zacisnąłem mocniej ręce na kierownicy i ruszyłem w dalszą drogę. Przez chwilę myślałem, żeby się wycofać, bo już srałem po gaciach, ale polegając na yolo, nie zrobiłem tego. Dojechałem na wyznaczone miejsce, w którym nic się nie zmieniło. Wszystko było identyczne, no prócz tego że zarosło tu trochę. Ale poznałbym to miejsce. Słyszałem jakieś szelesty. Myślałem że to tylko wiatr, albo że to oni chodzą. Nagle usłyszałem wiązankę przekleństw. Chwila przerwy. Strzał, przeraźliwy krzyk i kroki. Myślałem że oczy wylecą mi z orbit. Wyciągnąłem pistolet i udałem się do miejsca w którym słyszałem wszystko. Kolana miałem jak z waty, ale postanowiłem być silny. Zacząłem biec w tamtym kierunku, a to co zobaczyłem potwierdziło moje najgorsze myśli.
Wrzosek został postrzelony.
_________________________________________________
Ostatnimi czasy rozdziały są bardzo krótkie i nudne. Ten może i krótki, ale to co się stało... Wow.
Mam nadzieję że nie zostawicie bloga bo krótkie rozdziały? :D Mam nadzieję że Wam się podoba,
buziaki, Autorka
Rozdział cudny! Aż brak słów ! Genialnie piszesz ! Czekam na nastepny z niecierpliwością!! :))
OdpowiedzUsuń