*Trzecia osoba*
Piękny, letni poranek. Promienie słoneczne przebijające się przez pomarańczowe szpitalne zasłony delikatnie drażniąc skórę dziewczyny, która zrobiona była jakby z porcelany. Tak, taka delikatna była brązowa opalenizna Darii. Przewróciła się na drugi bok, nie mogąc znieść światła dostającego się do jej zamkniętych jeszcze oczu. Była bardzo ładna, nie dało się ukryć. Dawid to szczęściarz-krótko mówiąc. Pomijając jej urodę, której zdecydowanie jej nie brakowało, była bardzo inteligentna. Miała wysoką średnią, ale wśród rówieśników nie miała opinii kujona. Czasem nawet pomagała innym w nauce, gdy nie najlepiej im szło. Miała takie dobre serce. Szkoda, że tyle razy za to oberwała.
W końcu, gdy całkowicie otworzyła oczy wydała z siebie dziwny pomruk. Na łóżku obok nie było charakterystycznego brązowego misia, a na stoliku zdjęcia blondynki, z którą dzieliła szpitalny pokój. Gdy tak o tym myślała, w pokoju znalazła się pielęgniarka.
-To Twoje lekarstwa. - Oznajmiła i podała jej kilka tabletek, oraz szklankę wody.
-Co się stało z Dorotą? - Zapytała nie zwracając szczególnie na tackę z pigułkami, podnosząc się do pozycji siedzącej. Zaciekawiona wpatrywała się w pielęgniarkę, oczekując odpowiedzi. Ta natomiast podrapała się ze zdenerwowania po karku. Odchrząknęła i spokojnie zaczęła.
-Wiesz, Daria. Czasem wszystko staje się słabsze i zło przewyższa każdą siłę. Życie to nie bajka, wiesz? - Chciała mówić dalej, ale brunetka jej przerwała.
-Nie mów że ona.. - Załkała cicho.
-Daria, ona przegrała. Jej serduszko nie dało rady, a organizm na skraju wyczerpania. Poddała się. 0 Jej głos był złamany. - Jest w niebie.
-Nie. - Wstała głośno mówiąc. - Nie. - Podeszła do łóżka, usłanego tą samą białą pościelą. Jedyne czym się różniło, to brak tej pogodnej dziewczyny która nauczyła ją walczyć. - Nie! 0 Rzuciła, i upadła bezsilnie na podłogę. Rozpłakała się zupełnie jak niemowlak. Jej dobra koleżanka po tylu latach walki upadła. Ona nie chciała jeszcze umierać, Dorota pewnie też. Szkoda, miejmy nadzieję że tam będzie jej lepiej. Nagle, ni stąd, ni zowąd w sali znalazł się brunet. Dawid szybko zobaczył skuloną na podłodze dziewczynę. Usiadł koło niej, a ona mimowolnie się do niego wtuliła. Pielęgniarka widząc to, po prostu po cichu wyszła. Para siedziała w przyjemnej ciszy, słysząc jedynie swoje oddechy i coraz bardziej bezgłośne łkanie dziewczyny. Ona, poza tym słyszała jeszcze bicie jego serca. Organu, który bił wciąż dla niej. Myśląc o tym rozpłynęła się i przytulona do niego zasnęła. Jego zdaniem wyglądała słodko gdy śpi. Poprawka. Ona zawsze wyglądała słodko. Była idealna. Przeniósł ją na szpitalne łóżko kładąc na nim. Nakrył ją kołdro, i całując w czoło na pożegnanie po prostu się uśmiechnął. Przez chwilę jeszcze jego oczy wpatrzone były w dziewczynę, ale po pewnym czasie wyszedł, po cichu zamykając drzwi. Wiedział że możliwe że ten moment był ostatnim z ich słodkich - a szkoda.
*Perspektywa Dawida*
Większość rzeczy które dzieją się teraz w mojej głowie tak właściwie nie powinny mieć miejsca. Spojrzałem na zieloną opaskę na moim nadgarstku i westchnąłem. Nigdy nie pomyślałbym że nadejdzie moment, w którym wrócę do swoich "prac" To jest niepojęte. Mam tylko nadzieję, że moi bliscy na tym nie ucierpią. Oni niczym nie zawinili - a szczególnie Daria i moi rodzice. Gdy tak rozmyślałem o sensie tego wszystkiego przechadzając się po zielonych uliczkach Warszawy, obserwując ludzi dookoła w moich uszach rozległ się dźwięk sygnału w telefonie. Na wyświetlaczu pojawiło się "Wrzosek"
-Halo?
-Stary, przyjedź tu. Teraz. - Powiedział ostro nabuzowany Sebastian. - Akcja będzie.
-Uhm, no dobra. Gdzie mam przyjechać? - Zapytałem nieco zdezorientowany.
-Dom Karasiova. - Odpowiedział krótko.
-Zaraz będę. - Po tych słowach rozłączyłem się i zacząłem biec w stronę domu Denego. Złapałem kilka dziwnych spojrzeń od przechodniów, ale w tamtym momencie nie zwracałem na to uwagi. Nagle - wpadłem na kogoś.
-Uważaj jak chodzisz, cwelu. - Do moich uszu dotarł nieprzyjemny głos. Super, pomyślałem.
-Ta, sory, spieszę się. - Spojrzałem na niego, a jego pięści zacisnęły się, powodując u mnie nieprzyjemny dreszcz.
-To Ty.. - Spojrzałem na niego z wyraźnym zdezorientowaniem po raz setny w tej minucie.
-Nie wiem o co chodzi, ale nie przypominam sobie żebyśmy przeszli na "Ty." - Warknąłem.
-Słuchaj, leszczu. Jeszcze raz zobaczę Cię w pobliżu mojej laski, uwierz mi, że będzie z Tobą krucho, chuju. - Splunął z jadem.
-Pedale, ona sama mnie pocałowała, szybko ją odepchnąłem. Ale widocznie nie jesteś dla niej wystarczająco dobry, skoro poleciała na pierwszego lepszego w klubie. Lub inaczej. Twoja dziewczyna to dziwka. - Po tych słowach zarobiłem od niego w twarz. Po chwili sam zacisnąłem pięści, i jedna z nich spotkała się z jego nosem. Zostawiając go zwijającego się z bólu zacząłem biec dalej, przypominając sobie o tym że miałem być u Daniela za chwilę. Po chwili dotarłem na miejsce. Zadzwoniłem dzwonkiem który po chwili rozległ się w całym domu. Usłyszałem kroki, i po paru sekundach drzwi się uchyliły, ukazując sylwetkę Rudego.
-Wchodź. - Powiedział i mocniej uchylił drzwi. Dawno mnie tu nie było. Dużo się tutaj zmieniło od tego czasu szczerze mówiąc. Duży żyrandol powieszony w salonie był bardzo ładny. Pamiętam, jak razem go kradliśmy, stare "dobre" czasy. Były najlepsze, bo z przyjaciółmi. O czym ja tu w ogóle mówię... Białe ściany dobrze komponowały się z kremową skórzaną sofą, na której siedział cały skład Aloha Teamu, który od niedawna był również gangiem Fresh Kings. Twarze wszystkich skierowane były na mnie. Widać było w nich strach, co oznaczało że to coś ważnego.
-Stary..- Zaczął Igor.
-Co się dzieje? - Zapytałem ze zmieszaniem.
-Oni... Wrócili.
-Kto wrócił?
-Mruk i reszta. Oni... Są w Naszym mieście. Oni chcą je zabrać, rozumiesz? - Prawie ryknął, ale powstrzymał się wiedząc, że nie lubię tego.
-Chcą zabrać kogo? - Za dużo pytań zadaje..
-Dziewczyny i... - Zatrzymał na chwilę żeby przełknąć ślinę. - Darię. Chcą ją zabrać.
-Skąd Wy to wiecie? - Po moim pytaniu Igor niechętnie wstał z kanapy i podał mi żółtą karteczkę, która najprawdopodobniej była właśnie od nich. Rozwinąłem ją i zacząłem czytać.
"Lepiej uważajcie kto się między Wami kręci, bo Wasze dziewczynki
mogą zostać bez ochrony, u Nas. Ach, no i jakbym zapomniał..
Do szpitala włamać się bardzo prosto, Daria okna wysoko nie ma,
a takiej laski bym nigdy nie przepuścił. Uważajcie lepiej, zanim coś się im stanie."
Nie mogłem uwierzyć własnym oczom w to, co właśnie przeczytałem. Przecież to nie możliwe, do cholery. Nie mogą uszanować tego że Daria jest chora? Ale przecież chwila.. Daria w szpitalu wiecznie nie jest. Można by ich tam zastać..
-Ej chłopaki.. - Zacząłem powoli. Ich twarze obróciły się w moją stronę wyczekując szczegółów. -Trzeba załatwić Karli, Magdzie i Sarze ochronę. To po pierwsze. - Pokazałem jeden palec, jakbym odliczał. - Po drugie. Daria w szpitalu nie jest zawsze. Jutro już wychodzi, a oni do jutra się tam nie dostaną. Można by ich tam złapać, nastraszyć.. No wiecie o co mi chodzi, prawda? - Skinęli głowami na "tak".
-Czyli trzeba obmyślić plan, okej. - Powiedziała Karla.
-No to tak...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz